Podczas czytania polecam słuchanie utworu: Ross Copperman - Holding On And Letting Go
Ta piosenka jest piękna i można powiedzieć tworzy pewien klimat, choć nie wiem czy pasuje on do tego co przeczytacie xd
*********************************
Czas mija szybko, godziny zamieniają
się w minuty, te natomiast w sekundy. Lata mijają niczym dni, a
ludzie potrafią tylko narzekać jak to narzekać jak to wszystko
wymyka się im z rąk, że nie mają na nic czasu. No cóż, pewnie
to prawda, choć leżąc tu w tym szpitalnym łóżku cały świat
wydaje się być zupełnie inny... Wszystko dzieje się jak w
zwolnionym tempie. A przecież to miejsce jak każde inne... Nie
licząc paru szczegółów. W każdym razie jak gdziekolwiek indziej
było łatwo...
Czas do zmierzchu minął spokojnie.
Nie odczuwałem zbytniego zmęczenia, ani czegokolwiek co zachęcałoby
mnie do odpoczynku.. zamknięcia powiek.. zaśnięcia.
Noc, choć ciągnęła się
niezliczonymi godzinami spędzonymi na wpatrywaniu się w ściany i
liczeniu płytek, którymi wyłożona była podłoga także minęła
bez rewelacji.
I tak nastał poranek, dzień drugi
jakby to ujął Bóg. Lecz w sytuacji, w której się znalazłem
powoli zacząłem wątpić w Jego nieskończone miłosierdzie..
Wnioskując z tego, co udało mi się
dostrzec z zegara wiszącego na przeciwległej ścianie pokoju, była
godzina 10. Z korytarza dochodziły odgłosy kroków i zgiełk
przyciszonych rozmów. Jakieś półgodziny później do sali, w
której leżałem weszła pielęgniarka. Popatrzyła na mnie,
uśmiechnęła się blado i rozpoczęła wykonywanie swoich
codziennych obowiązków. Oznaczało to, że nie było widać po mnie
żadnych oznak nieprzespanej nocy. Kiedy ona krzątała się po
pomieszczeniu, zacząłem przyglądać się tacy z lekami, którą
przyniosła ze sobą. Ampułki różnej wielkości, wypełnione
różnokolorowymi tabletkami... Ciekawe, czy było wśród nich coś,
co pomogłoby mi nie spać. Niestety nie miałem pojęcia o lekach...
Poza tym, choć półka, na której leżała taca była na
wyciągnięcie ręki, to czułem, że jestem zbyt słaby by po nią
sięgnąć.
Nastała noc. Było coraz gorzej.
Zmęczenie dawało mi się we znaki, ale nie było jeszcze tak
strasznie tragicznie. Poza tym nie zamierzałem łamać swojego
postanowienia.
Po raz 124 przeleciałem wzrokiem po
sali. Pewnie nie uwierzycie, ale nic się nie zmieniło od momentu,
kiedy rozglądnąłem się po niej 123 raz. Moją uwagę przyciągnęła
szpitalna zasłona. Nie była ona uszyta z grubego materiału,
dlatego prześwitywały przez nią światła samochodów
przejeżdżających po pobliskiej -sądząc po hałasie dość
ruchliwej- drodze. Odbicia reflektorów raz po raz bez pośpiechu
przesuwały się po powierzchni tkaniny przybierając różne barwy i
kształty, często ukazując cienie koron drzew przybranych w drobne
liście wrażliwe na każdy powiew wiatru. To niesamowite, że takie
niby nic nie znaczące akcenty pojawiające się w naszym życiu
potrafią być tak niezwykłe. A przecież na pozór nic nie
znaczą...
Tak minął mój czas aż do końca
nocy. Z ulgą powitałem słońce zaglądające przez zasłony do
ponurej sali.. To dziwne uczucie, ale tak naprawdę mogłem to
miejsce nazwać moim 'domem'. Takk, okropne ale prawdziwe, nie znałem
teraz żadnego innego miejsca.. Sprawiło mi to ogromny ból, bo
teraz byłem nikim. Bo jak można nazwać człowieka bez niczego?
Który zna tylko własne imię, nikogo poza tym? ...Jestem
poturbowanym, chorym na umyśle człowiekiem leżącym w szpitalu i
obrażonym na cały świat za to, co go spotkało... Tak wiem, to
idiotyczne nad czym teraz się zastanawiam.. Jest chyba ze mną
gorzej niż sądziłem...
Tak samo jak poprzedniego dnia, o tej
samej godzinie odwiedziła mnie pielęgniarka. Jednak tym razem nie
przeszła koło mnie tak obojętnie, jak wczoraj. Ostrożnie
odstawiła tace na stolik i przyjrzała mi się uważnie mrużąc
przy tym oczy.
-Dobrze się pan czuje? Wszystko w
porządku? - zapytała odruchowo
Oczywiście, czego się pewnie
spodziewała nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Jedynie popatrzyłem
na nią lekko znużonym wzrokiem i w duchu modliłem się, żeby
wyszła. Żeby niczego się nie domyśliła. Na szczęście moje
prośby spełniły się. Po stosunkowo niedługiej chwili już nie
było jej w pomieszczeniu. A ja znowu zostałem sam...
Jeżeli sądziłem, że poprzednie noce
były ciężkie, to byłem w ogromnym błędzie. Zdałem sobie z tego
sprawę dopiero podczas trzeciej nocy bez snu. To, co teraz
odczuwałem nie da się po prostu opisać słowami... Miałem
wrażenie, że czuje każdą nawet najdrobniejszą żyłkę
znajdującą się w mojej głowie, która pulsowała w równym
tempie, podobnym do tego, w którym bije moje serce. Czułem się
fatalnie. Słyszałem każdy nawet najmniejszy szelest liści na
zewnątrz budynku. Szelest ten przeradzał się w niespokojny szum,
który zdawał się być dla mnie istnym huraganem. Choć nie
widziałem nieba, byłem pewien, ze ta noc nie należała do
gwieździstych i pięknych. Po chwili usłyszałem rozbijające się
o okno i parapet kro[le deszczu. Zdawały się one być raczej
ciężkimi kamieniami,które robiły wszystko by rozbić szybę i
zrobić to jak najgłośniej... Nie miałem już sił. To wszystko
mnie przerastało.
Okropne zmęczenie połączone ze
wściekłością a zarazem bezradnością – to uczucia, które mi
towarzyszyły. Chciałem rzucić się na kolana, wybiec z ej
cholernej sali i uciec jak najdalej stąd...
Właśnie, chciałem. Jednak chcieć, a
móc to jak już wiadomo dwie zupełnie inne rzeczy. Nie mogłem
ruszyć nogą a co dopiero biec... Muszę w końcu wziąć się w
garść i przestać się nad sobą użalać...
Przełknąłem ślinę. Tak strasznie
chciało mi się pić... Lecz upragniona szklanka z wodą leżąca
tuż obok łóżka była dla mnie nieosiągalnym celem. Cóż za
ironia losu... na świecie teraz pewnie miliony osób leżą w
łóżkach, na kanapach w salonie oglądając telewizję i patrzą na
ten w sumie niewiele znaczący przedmiot pragnąc go, a jednocześnie
wiedząc, że nie chce im się go brać i że tego nie zrobią...
Hah.. a co mają powiedzieć ludzie, którzy za wszelką cenę
chcieliby po niego wstać, a nie mogą? Ciekawe czy ja też
zaliczałem się do tych pierwszych. Czy jak większość z nich nie
szanowałem tego co miałem i co mogłem zrobić. Bardzo wielu rzeczy
na temat mojej osoby byłem ciekaw...
Czas, czas. Jedno słowo mające tyle
znaczeń. Dla jednych jest ono oznaką szczęścia, początku, dla
innych cierpienia, żalu, tęsknoty i końca. W każdym razie
boleśnie czy też i nie przypomina nam o swoim istnieniu. O tym, że
nie da się go zatrzymać bądź cofnąć.
Wskazówki zegara systematycznie, w
równym tempie przesuwały się po okrągłej tarczy. Każde
tyknięcie odbierane było przez moją podświadomość jak uderzenie
bata wymierzona prosto we mnie i zdawało się zostawiać w mojej
świadomości niewidzialne, a bolesne ślady. Każde z tych drobnych
tyknięć krążyło echem w mojej głowie tworząc zamęt, nad
którym nie potrafiłem zapanować. Pocieszałem się myślą, że ta
noc niedługo dobiegnie końca, ale to nie pomagało. Bo jak mam
cieszyć się z kolejnego dnia, jeśli nastąpi po nim kolejny mrok?
Jeśli będzie coraz gorzej?...
Leżałem tak i leżałem... Byłem
bardzo ciekaw która już godzina, bo w pomieszczeniu było jasno,
jednak kiedy spojrzałem na zegar, ponownie widziałem tylko szarą
zamazaną plamę.
Po jakimś czasie usłyszałem, że
otwierają się drzwi. Weszła przez nie ta sama dziewczyna co zawsze
i nie zwracając na mnie uwagi zajęła się swoimi obowiązkami.
Kiedy brała jeden z leków znajdujących się na tacce, którą
trzymała w rękach, przez przypadek strąciła z szafki szklankę,
która zleciała na podłogę rozbijając się o nią z hukiem.
Jęknąłem cicho, nie mogąc znieść
odgłosu rozbijanego szkła, który dudnił w mojej głowie.
Ten jeden jedyny dźwięk wydany przeze
mnie sprawił, że zwróciłem na siebie wzrok pielęgniarki.
To co zobaczyła musiało ją
przerazić, ponieważ w ślad szklanki wszystko co trzymała w ręce
znalazło się pod łóżkiem, a dziewczyna zakryła usta dłońmi
patrząc na mnie z niedowierzaniem i strachem w oczach. Szybko
wybiegła z sali.
Przewróciłem głowę na bok, a moje
oczy natrafiły na znajdującą się na podłodze tacę. Widać w
niej było chłopaka z podkrążonymi do granic możliwości oczami,
bladego ze spierzchniętymi ustami. To byłem ja... To moje odbicie.
Po chwili drzwi od sali znowu się
otworzyły. Tym razem przeszły przez nie dwie osoby. Wyglądały na
dość zdenerwowane.
-O mój Boże – powiedziała jedna z
nich o blond włosach... ja ją kojarzę... A! To była ta cała dr.
Hearn...
-Już wczoraj nie wyglądał normalnie,
ale myślałam, że to tylko chwilowe... - tłumaczyła się druga
-Trzeba mnie było o tym powiadomić!
To co się z nim teraz dzieje nie jest normalne... Jak mogłaś to
przeoczyć?! - prawie krzyczała
Tamta stała w milczeniu i nie
odpowiedziała.
-Co ty kombinujesz Nath … - mruczała
pod nosem lekarka – Musimy dać mu jakieś tabletki nasenne,
inaczej się wykończy – dodała
Nie! Nie mogła mi tego zrobić!
Zacisnąłem dłonie na kołdrze.
Błagam nie rób mi tego – mówiły moje oczy. Ale była nieugięta.
Sięgnęła do swojej kieszeni po
strzykawkę, przygotowując się do wbicia jej w moją żyłę.
-Wiem, że to nie jest dla ciebie miłe,
ale nie mam innego wyboru – szepnęła tak, bym tylko ja to
usłyszał i w tym samym momencie poczułem przedzierającą się
przez moją skórę igłę.
Ciepły płyn rozlewał się w moich
żyłach, uspokajając mnie, a moje powieki wraz z dawka dostarczaną
do mojego organizmu stawały się coraz cięższe... Mrok przed
oczami gęstniał, a ja brnąłem w niego nie mogąc nic zrobić.
Tylko nie to... Zaczyna się ….
znowu.
..................................................................................................
Oto nowy, nudny do potęgi rdz! xd
Jeśli mam być szczera, to jeszcze chyba nic tak bezsensownego nie czytałam xd
Nie za długi? xP
Mam nadzieję, że choć piosenka się Wam podoba :)
Chciałabym z całego serca podziękować Wam za ponad 30 obserwatorów i ponad 2 tys. wyświetleń bloga, nie spodziewałam się :O
Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy...
Rdz ten dedykuję wszystkim, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem, choć nie wiem czy powinnam Was tak karać ;d
Chyba już wszyscy domyślają się, co będzie częścią następnego rdz ;P
Postaram się dodać go jak najszybciej, ale nie wiem co mi z tego wyjdzie ;)
Zachęcam do wzięcia udziału w ankiecie oraz do oceniania i komentowania ;*
Wasza Sierr ;***
P.S. Jeśli macie jakieś uwagi do tego bloga i pomysły jak go zmienić piszcie w komach ;)
P.S.2. W tym tygodniu usunę mojego bloga 'Our love would be forever...' i nie będzie można juz czytać rdz, które na nim były. Przepraszam Was jeszcze raz, że nie udało mi się go dokończyć... czyli zostaną mi 2 opo... Podobno do 3 razy sztuka :) Przyszłość pokaże ;)
Happy SykesSunday :D
AA! TW wygrali PCA! Jestem tak szczęśliwa ^^ Zasłużyli na ta nagrodę :)
A na koniec Najf :D