piątek, 16 sierpnia 2013

14. ...Sto lat Młody...

Mijały dni, może nawet tygodnie... już dawno przestałem liczyć. To i tak nie miało sensu.
Z każdą kolejną wybijającą na zegarze godziną miałem tego wszystkiego coraz bardziej dość. Nadzieja, ze to co się dzieje to jeden zwykły koszmar już dawno przestała istnieć. Wszystko co robiłem ograniczało się do leżenia i gapienia w okno. Miałem wrażenie, że cały świat stoi w miejscu. Codziennie odwiedzali mnie różni lekarze i specjaliści. Po co? Nie mam pojęcia, ale ich obecność nie zmieniała zbyt wiele. Ciągle tylko kręcili ze smutkiem głowami, a ich miny stawały się coraz bardziej ponure. Jedyną.. a właściwie jedynymi osobami, które cały czas miały jeszcze jakąś nadzieje były Mezzy i Kate, nie licząc również przyjaciół, którzy odwiedzali mnie w każdej wolnej chwili. Pewnie dowiedzieli się co się stało, bo nie byli zbyt radośni... ale co dziwne dalej wierzyli, że wszystko będzie dobrze i podnosili mnie na duchu. Podziwiałem ich za to.
Pewnego dnia , kiedy zajęty byłem jakże interesującym oglądaniem ścian, do mojej sali weszła cała paczka moich znajomych. Chłopaki weszli jako pierwsi, a zaraz za nimi dziewczyny... Trochę dziwnie.. ale zaraz okazało się dlaczego było tak, a nie inaczej.
Nereesha niosła w swoich rękach ogromny czekoladowy tort, a Kelsey i Jess taskały e sobą zapakowane paczki.
-Wszystkiego najlepszego Nathan! - wydarli się Siva i Jay, po czym rzucili się na mnie ściskając radośnie
-Sto lat Młody – dołączył się Max
-Dziękuję... ale z jakiej to okazji? … - zapytałem zdezorientowany całą sytuacją
-Przecież dziś są twoje urodziny, nie mogliśmy w ten wyjątkowy dzień zostawić cię samego w szpitalu – odparł Jay
Dziewczyny podsunęły mi pod nos tort.
-Pomyśl życzenie – wyszeptała Jess i obdarzyła mnie promiennym uśmiechem.
Myśl Nathan, myśl... czego pragniesz bardziej niż czegokolwiek innego... Mam.
Zdmuchnąłem świeczki, a wąskie smugi dymu smagały delikatnie moją twarz. Oby moje życzenie się spełniło.
-O czym pomyślałeś? - zapytał zniecierpliwiony Jay
-Jeśli bym ci powiedział, to nici z mojego życzenia – powiedziałem spokojnie biorąc do ręki ukrojony przez Kelsey kawałek tortu
Była to pierwsza rzecz, jaką miałem w ustach od dłuższego czasu... Nie miałem najmniejszej ochoty tego jeść, ale nie chciałem nikomu zrobić przykrości i kolejny raz dawać im powód do zmartwień. Tort był całkiem dobry... w każdym razie na pewno lepszy niż kroplówka.
A tak właściwie... Czy gdybym został od niej odłączony to przyspieszyłoby to moją ucieczkę z tego miejsca? W tym duchowym sensie? Trzeba będzie kiedyś spróbować....

Przesiedzieli u mnie cały dzień. Wydawali się być szczęśliwi, że spędzają ze mną ten czas... A przynajmniej większość z nich.
Moje umiejętności aktorskie tak wytrwale trenowane w ostatnich dniach przyniosły zadowalające efekty, bo nikt nie zorientował się co tak naprawdę czuję. Byłem uśmiechnięty i radosny i udawałem, że wszystko jest w porządku i mój stan ciągle się poprawia.
Wcale tak nie było.
Z dnia na dzień było coraz gorzej, tylko kroplówka utrzymywała mnie przy życiu. Moje ciało było w połowie sparaliżowane i szanse, że odzyskam jakąkolwiek sprawność były niemal równe zeru.
Z psychiką było jeszcze gorzej, a czytanie ciągłych komentarzy, w których ludzie życzą mi śmierci wcale nie pomagało. Jedyną myślą krążącą w mojej głowie było jak ze sobą skończyć.

A wracając do rzeczywistości....

Północ.
Zegar ciągle wybija nigdy nieustającą melodię, przypominając, że czasu nie da się zatrzymać.
Znowu nie mogę spać. A może nie chcę w obawie, że znów nawiedzą mnie te dziwne sny...
Leże z zamkniętymi oczami i balansując na granicy snu i jawy słyszę tak dobrze mi znany kobiecy głos:
Wszystko będzie dobrze Nathan, obiecuję, że niedługo wszystko się zmieni...


...........................................
Witam wszystkich :)
Nie wiem, czy ktoś wgl przeczyta ten rdz, ale postanowiłam coś napisać jakby ktoś czekał ;*
Dziękuję Wam za ponad 6 tys wyświetleń i wszystkie nominacje!
Obiecuje, że postaram się na nie odpowiedzieć jak najszybciej ;) A;e wolałam najpierw dodać rdz ;*
Dziękuję Wszystkim, którzy przeczytali ten rdz bo wiele to dla mnie znaczy..
Czytałam wszystkie Wasze opowiadani, ale z powodu braku czasu nie zostawiałam pod nimi komentarzy, obiecuję, że pod kolejnymi postami je znajdziecie ;)
Życzę Wam miłego weekendu i zachęcam do komentowania ;***
P.S Następnym razem -o ile wgl będziecie chcieli- postaram się napisać dłuższy rdz ;)
Wasza Sierr ;****

Happy #FanFriday! :D


 

piątek, 31 maja 2013

13. ... Lubię słuchać bajek...

Gdy nastał ranek, nie miałem nawet ochoty otwierać oczu. Widok moich bezwładnych kończyn dalej krążył po mojej głowie nie dając mi spokoju. Chciałbym przestać o tym myśleć. To jednak silniejsze ode mnie. Jedyne co teraz sobie wyobrażałem, to to jak będę wyglądał jeżdżąc na wózku lub chodząc o kulach.
W tym momencie do pomieszczenia weszła uśmiechnięta od ucha do ucha blondynka, a zaraz za nią ujrzałem okrągłą twarz Mezzy.
-Witaj Nathan, jak się dzisiaj czujesz? - zapytała -Mógłbyś już przestać zachęcać nas do nocnych wizyt u ciebie – dodała radośnie
Popatrzyłem na nią wzrokiem pełnym wściekłości i bólu. Aż niedobrze robiło mi się, gdy widziałem jej uśmiechniętą twarz.
-Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? - wycedziłem przez zęby
-Ale o czym? - odparła Kate, lekko mrużąc oczy
Gotowało się we mnie. Miałem ochotę rozwalić wszystko co znajdowało się dookoła, łącznie z dwoma kobietami stojącymi niedaleko mnie.
-Poczekaj, hmm... Niech no pomyślę – zacząłem sarkastycznie – Może o tym?! - dodałem, zdzierając kołdrę i pokazując tym samym moje opuchnięte nogi.
Kobiety popatrzyły po sobie, wymieniając zmieszane spojrzenia.
-Nathan, posłuchaj... - zaczęła dr. Hearn
Parsknąłem poirytowany.
-Posłuchaj? - zacząłem w miarę spokojnie -Czego mam słuchać? Kolejnych kłamstw, bzdetów, które cały czas mi wpajacie? Co za komedia – ciągnąłem, coraz bardziej podnosząc głos i kręcąc z coraz większym poirytowaniem głową – No i co teraz mi powiecie, hmm? Dalej, nie krępujcie się, lubię słuchać bajek
-Nathan.. Tak wiem, masz prawo być wściekły, doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale chciałam po prostu, żebyś najpierw wydobrzał... Nie sądziła, że wszystko tak się potoczy...
-Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? - wbiłem w nią lodowate spojrzenie
Nie padła żadna odpowiedź, a dotychczas pewna siebie kobieta stała przede mną ze wzrokiem wbitym w ścianę niczym potulny przedszkolak czekający na wymierzenie kary
-Wcale nie zamierzałaś mi tego powiedzieć – stwierdziłem oschle – Nawet nie zamierzałaś mnie łaskawie poinformować, ze nie mogę chodzić... A ci, którzy tu przyszli wiedzą?
Zero reakcji, co potwierdziło tylko moje przypuszczenia.
W tym też momencie doznałem pewnego rodzaju olśnienia.
-To dlatego przyszedł tu ten facet – zaśmiałem się – chciałaś pokazać, ze z moim zdrowiem jest lepiej niż wszyscy przypuszczali, że coś jednak pamiętam... Niegłupie, niegłupie... - pokiwałem głową
Mezzy stała przy drzwiach starając się pojąc o czym rozmawiamy. Po jej minie nie sądzę, żeby się we wszystkim połapała. Sam ledwo to robiłem.
Może nie był to najlepszy pomysł, ale przynajmniej i tak nieco poprawiliśmy twoją sytuację – warknęła Kate kompletnie nie panując nad gniewem
-Poprawiliście?! Ja bym ujął to raczej jako ' stworzyliśmy pozory, że jest z tobą lepiej niż na to wygląda' – odwarknąłem naśladując ironicznie ton blondynki – Nic nie zmieni faktu, że jestem teraz kaleką! - wydarłem się, a w moich oczach pojawiły się łzy
Dr. Hearn cofnęła się krok w tył. Chyba moje słowa uderzyły w samo sedno.
-Nie jesteś kaleką, są spore szanse, że odzyskasz całkowitą sprawność, musisz tylko...
-Wyjdź – przerwałem
-Nathan, daj mi dokoń...
-Powiedziałem wyjdź! - warknąłem przenosząc swój wzrok z podłogi na jej zakłopotaną twarz
-Posłuchaj...
-Nie słyszałaś, co powiedziałem?! Wynocha! - wydarłem się na całe gardło, podnosząc z poduszki
Blondynka zmierzyła mnie zrezygnowanym spojrzeniem, po czym odwróciła się i szybko opuściła salę.
W drzwiach natomiast dalej stała Mezzy. Patrzyła na mnie osłupiała, a w jej oczach widziałem niedowierzanie i niewyobrażalny smutek.
-A ty na co czekasz?! Wynoś się stąd!
Oczy brunetki napełniły się, łzami. Podeszła do łóżka, położyła na nim jakiś pakunek i bez słowa wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Zacisnąłem mocno pięści, starając się uspokoić.
Moje serce miało ochotę wyrwać się z mojej klatki piersiowej, a ból spowodowany pulsem w skroniach stawał się nie do wytrzymania.
Wdech i wydech, powtarzałem w myślach, uspokajając tym samym oddech. Muszę bardziej zacząć panować nad tym, co się ze mną dzieje... Kiedy już zdołałem nieco odprężyć, zająłem się przyniesioną przez Mezzy paczką. Położyłem ją na kolanach i powoli, starając się nie zniszczyć papieru zacząłem ją otwierać. Po chwili moim oczom ukazał się czarny laptop, do którego przyczepiona byłą biała karteczka, które treść brzmiała:

Na zabicie nudy podczas wypoczynku ;D
Trzymaj się i wracaj szybko do zdrowia!
~Jess, Jay, Max, Tom i Siva x
Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się nikły uśmiech.
Cieszyłam się, że nie zapomnieli o danej obietnicy. Szybko włączyłem sprzęt i rozpocząłem czytanie wiadomości.
Internet ciągle przepełniony był informacjami na mój temat. Dziwiło mnie aż takie zainteresowanie moją osobą... Po przeglądnięciu wszystkich postów przyszedł czas ba komentarze. Wiele osób życzyło zdrowia, szybkiego powrotu na scenę... Ale wcale nie mniej było komentarzy typu:
'co za szkoda, że się wybudził, powinien zdechnąć!'
'żyje? A już miałem nadzieję, że mamy go z głowy...'
'oby nigdy nie wyszedł z tego szpitala!'
To bolało. I to bardzo...
Co ja takiego im zrobiłem? Byłem aż tak złym człowiekiem?
Kim trzeba być, żeby życzyć innemu śmierci...
Wyłączyłem laptopa w momencie, kiedy moje oczy zaszły mgłą od zbierających się w nich łez.
Położyłem się na boku, starając się ułożyć jakoś rękami moje nogi.
W końcu wykończony trudami dzisiejszego dnia opadłem na poduszkę. Łzy cienkimi strumieniami spływały po mojej twarzy, skręcając na każdej nierówności.
Już nigdy nie będę płakał – powtarzałem w myślach, zaciskając przy tym zęby.
Nigdy więcej.

........................................................
Dłuższy niż zwykle! Zadowolone? :P
Nie będę sie na jego temat wypowiadać, bo moja opinia najwyraźniej jest Wam zbędna xd
Dedyk dla:
Dreamer - niedługo Twoje komentarze  będą dłuższe od moich rdz ;P
San x - Nawet nie wiesz jak bardzo jestem szczęśliwa czytając Twoje opinie :)
A tak w ogóle... Czy to opo naprawdę aż tak bardzo różni się od tego co do tej pory czytaliście?
Bo jakoś nie chce mi się wierzyć ;P
Następny... Nie wiem kiedy, bo moja wena uległa wyczerpaniu :dd
Czekam na Wasze opinie w komentarzach ;D 
Wasza Sierr ;******

Happy #FanFriday! ;D


niedziela, 26 maja 2013

12. ...Nie będzie łatwo rozstrzygnąć tej sprawy...

Następne dni mijały spokojnie. Codziennie skazany byłem na wizyty Mezzy, która starała się 'umilić' mi czas rozmową. Na początku było ciężko i nie raz miałem ochotę coś jej zrobić, jednak z biegiem czasu okazało się, że wcale nie jest tak źle.
Zacząłem sam częściej wtrącać się w rozmowę i muszę przyznać, że coraz bardziej lubiłem tą brunetkę. Na szczęście moje mordercze wizje już więcej się nie pojawiały. To cieszyło mnie jeszcze bardziej.
W tym też czasie, jak się spodziewałem odwiedziła mnie policja.
Dwóch umundurowanych mężczyzn dokładnie wypytało mnie o stan mojej pamięci i co wydarzyło się przed wypadkiem.
Ja jednak nie mogłem im zbyt pomóc. Sam chciałbym wiedzieć, co się stało...Kiedy natomiast zapytałem, czy wiadomo coś więcej, otrzymałem jedynie stek wymijających odpowiedzi i ukradkowych spojrzeń.
Nie będzie łatwo rozstrzygnąć tej sprawy...


Była cicha noc.
Leżałem spokojnie w łóżku ze wzrokiem wbitym w mrok, nie mogąc zasnąć.
Cały czas myślałem o tym wypadku... Myśl, że wszyscy mnie okłamują i o czymś mi nie mówią nie dawała mi spokoju. Na pierwszy rzut oka widać było, że coś jest nie tak.
Porozumiewawcze spojrzenia i unikanie sensownych odpowiedzi... Jaki to miało cel? Dlaczego nikt w tym cholernym szpitalu nie może być ze mną szczery?! Coraz bardziej mam tego wszystkiego dość...
Wtem moje rozmyślania przerwał dziwny dźwięk. Coś jakby.. Skrobanie? Chyba nie znajdę lepszego określenia. W każdym razie wśród panującej w pomieszczeniu ciszy słychać go było bardzo wyraźnie.
Dochodził on od strony okna, które jak zazwyczaj zasłonięte było -o ile się nie mylę- bordową zasłoną.
Co to było?
Tak okropnie chciałem się tego dowiedzieć...
Niestety, a może i stety ciekawość wzięła górę nad moim rozsądkiem.
Powoli zacząłem podnosić się z łóżka. Zabandażowana ręka dalej nieco mnie bolała, jednak było już o wiele lepiej. Siedziałem tak chwilę, by zawroty głowy ustały i odkryłem się. Moim oczom ukazały się nogi... Niepewnie dotknąłem ich jedną ręką.
Ruch ten, a może moja reakcja po tym, co się stało sprawiły, że moje serce zaczęło bić jak oszalałe, a w mojej głowie natychmiast pojawił się przeszywający ból.
Nie mogłem wytrzymać!
Odruchowo chwyciłem się za skronie i z grymasem na twarzy przymrużyłem oczy.
Potem znów usłyszałem tylko przeraźliwy pisk maszyn i opadłem na łóżko.
Jedyną częścią ciała, która nie sprawiała mi bólu były nogi.
Wiecie dlaczego?
Bo były całe w zadrapaniach, sine i nie miałem w nich najmniejszego czucia.

...................................................
Krótki i do dupy.. Ale juz chyba powinniście się  przyzwyczaić :)
Może choc trochę się Wam spodoba :) 
Dedyk dla @tobewithyoutw ;******
Coraz mniej osób komentuje... no cóż. Będę pisać dla tych, którzy zostali o ile chcecie oczywiście ;)
Obiecuję, że następny będzie dłuższy i postaram się go szybko dodać ;**
Zachęcam do komentowania i zapraszam na mojego drugiego bloga <link wyżej>
Wasza Sierr ;****

Happy #SykesSunday! ;D



sobota, 11 maja 2013

11. ...'Zgadnij, kto to?'...

Jak to nie było?!
Co to miało znaczyć?!
Nie strugajcie ze mnie wariata! Wiem, że może coś jest nie tak z moją psychiką, no ale już bez przesady...
Dziewczyna jednak szybko zapomniała o zadanym przeze mnie pytaniu i po wykonaniu codziennych obowiązków wyszła.
Po godzinie spędzonej na zastanawianiu się o co w tym wszystkim chodzi, jak wcześniej zapowiadano przyszli goście.
Grupka ludzi z promiennymi uśmiechami na twarzach weszła do sali, a ja zacząłem zabawę
w 'Zgadnij, kto to?'.
Pierwszy z brzegu stał łysy chłopak w skórzanej kurtce i musztardowych spodniach. Był chyba mniej więcej w wieku Joe'go... A na imię miał Max. Obok niego w kraciastej koszuli z krótkim rękawem odsłaniającej wszystkie jego tatuaże, z lokami na głowie stał Jay. Następny był wysoki brunet Siva... Przy jego boku znajdowała się jego dziewczyna Nereesha, a obok niej stała Kelsey – dziewczyna Toma... którego tutaj nie było. Ostatnią osobą, która mnie odwiedziła była rzucająca się właśnie w moim kierunku drobnej budowy blondynka.. Moja siostra Jessica. Chwilę potem utonąłem w jej drobnych ramionach, poddając się jej ogromnej radości.
Muszę przyznać, że to miłe uczucie jeśli komuś tak na tobie zależy i cieszy się z twojego widoku. Nieco jednak musiałem ostudzić jej euforię, gdyż delikatnie mówić... To cholernie bolało!
Gdy głośniej syknąłem, blondynka szybko cofnęła się z troską wymalowaną na twarzy, lecz szybko uspokoiłem ją, posyłając blady uśmiech i ściskając za rękę.
-Spokojnie, nie jestem z cukru, ale do stali też się niestety nie zaliczam – rzuciłem żartobliwie, a w oczach i na twarzy mojej siostry znów zagościło szczęście.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo się o Ciebie wszyscy martwiliśmy – powiedział Max, przyglądając mi się troskliwie
-Dzięki Max, w ogóle wam wszystkim jestem bardzo wdzięczny za to, że przyszliście – przeleciałem po twarzach wszystkich zebranych i posłałem im sztuczny uśmiech – A tak właściwie, jeśli mogę oczywiście wiedzieć.. Gdzie jest Tom?
-No no, z twoją pamięcią jednak nie jest tak źle jak nam mówiono – uśmiechnął się Jay
-Tomowi wypadło coś ważnego do załatwienia, ale kazał cię pozdrowić – wtrąciła pospiesznie Kelsey
I zapadł niezręczna cisza.
Nikt nie wiedział, co powiedzieć.
-Czy wiadomo coś więcej na temat wypadku? - zapytałem w końcu
Wszyscy zebrani wymienili między sobą niepewne spojrzenia. Jakoś nikt nie wypychał się przed szereg, by udzielić mi odpowiedzi.
Co to miało znaczyć?
O co w tym wszystkim chodziło?
Mam już dość tych zasranych pytań!
-Niestety nie – odparł wreszcie Siva – policja nawet nam nie chce udzielić żadnych dokładnych odpowiedzi
-A ty naprawdę nic nie pamiętasz? - odezwała się w końcu Jessica, dalej kurczowo trzymając mnie za rękę
-mam kompletną pustkę w głowie – westchnąłem – nawet gdybym chciał coś sobie przypomnieć to nie potrafię
I znów zapadła cisza.
Tym razem przerwał ją Jay.
-Grunt, że już z tobą lepiej, bo nie wyglądałeś za dobrze – zaczął, opierając się o jedno ze stojących za nim urządzeń, które po chwili zaczęło przeraźliwie piszczeć.
Przerażony chłopak jak oparzony skoczył na nogi i w panice zaczął wciskać wszystkie guziki na maszynie. Na jego szczęście piszczenie ustało, a loczek z ulgą opadł na łóżko, przeczesując ręką swoje włosy.
-Uff.. Nie sądziłem, że w tych szpitalach wszystko takie delikatne – sapnął, po czym orientując się, że usiadła na mojej nodze podniósł się szybko – Sorry stary, nie zauważyłem
-Nic się przecież nie stało – odparłem odruchowo, Choć jedna rzecz mnie zastanowiła...

Cała paczka była u mnie jeszcze koło godziny.
Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a Siva o mały włos nie wypił leżącej na stoliku kroplówki, myśląc, że szpital ma licencję na wodę w gumowych opakowaniach.
Kiedy zbierali się do wyjścia, pożegnaniom nie było końca.
Wszyscy obiecali, ze będą odwiedzać mnie jak najczęściej i postarają się załatwić mi dostęp do telewizji lub internetu, żebym był już na bieżąco ze wszystkimi informacjami. Byłem im za to bardzo wdzięczny, jednak w głębi duszy pragnąłem by już wszyscy sobie poszli.
Byłem wprost wyczerpany tym spotkaniem, a nie wiem nawet z jakiego powodu....
Pewnie w innej sytuacji cieszyłbym się, że są ze mną moi najbliżsi i nawet pomimo zmęczenia chciałbym, żeby zostali jak najdłużej. Jednak teraz... ja ich nie znałem... Nie czułem z nimi żadnej więzi i gdyby przyszedł do mnie ktokolwiek z ulicy, nie zrobiłoby mi to większej różnicy.
To dziwne uczucie być na świecie sam... I przykre.
W końcu jednak udało się wszystkim jakoś zebrać i miałem dla siebie chwilę spokoju.
Miałem teraz gdzieś wszystkie zagadki i szukanie odpowiedzi.
Teraz liczył się tylko błogi spokój, którym nie miałem cieszyć się zbyt długo...

.....................................
Mecie nowy! :D
Podoba sie? :) Trochę dłuższy niż ostatnio ;P
Mam nadzieję, że nikt nie usnął xd następny postaram się dodać jak najszybciej ;)
Tymczasem zachęcam do komentowania ;D 
Zapraszam również na drugiego bloga: love-is-all-i-have.blogspot.com gdzie już pojawił sie rdz ;D
Czekam na Wasze opinie w komentarzach :)
Wasza Sierr ;*****

Happy #SivaSaturday ;D


środa, 1 maja 2013

10. ...Nikogo takiego tu nigdy nie było...

Dwa ogromne szafiry stały nieruchomo przed moimi oczami, stanowiąc cały mój świat.
Rozbłyskiwały w nich wszystkie istniejące emocje, przez co przyciągały mnie... Wołały...
Nagle gwałtownie zaczęły się oddalać i zatrzymały się w pewnej odległości ode mnie.
Dopiero wtedy zauważyłem, czym naprawdę są.
Przede mną siedział właśnie szaro-czarny kot, o niesamowicie zielonych, szafirowych oczach, przypatrując się mi z zainteresowaniem.
Po chwili machnął ogonem, odwrócił się i zaczął iść przed siebie w otaczającą nas mgłę.
Niepewnie ruszyłem zanim.
Wędrówka zdawała się trwać godzinami, aż w końcu mgła stała się rzadsza, a kot zatrzymał się
w miejscu.
Spojrzałem przed siebie.
Jakieś 100 metrów od miejsca, w którym stałem rozciągał się czarny pas jezdni, a w oddali pędził po niej grafitowy samochód. W pewnym momencie auto wpadło w poślizg, robiąc piruet zaczęło dachować i zatrzymało się na pobliskim drzewie, które pod wpływem uderzenia złamało się i spadło na maszynę.
Nie mogąc się powstrzymać pobiegłem w tamtym kierunku.
Z roztrzaskanej mazdy unosiły się cienkie smugi dymu. Coraz mniej pewnie zaszedłem pod drzwi od strony kierowcy. Były w lepszym stanie niż druga połowa pojazdu, lecz i tak trudno było przypuszczać, że ktokolwiek mógł przeżyć ten wypadek...
Mimowolnie dotknąłem resztek auta, a wtedy w moich uszach ponownie rozległ się histeryczny krzyk:
-NIEEEE!

Gwałtownie otworzyłem oczy.
Kropelki potu niespiesznie spływały po moim ciele, które pod wpływem nagłej agonii zaczęło mnie piec.
Niech ten koszmar już się skończy... Proszę...

*
-Panie Sykes, halo... Nathan – usłyszałem cichy szept.
Leniwie podniosłem jeszcze odrobinę zapuchnięte powieki i z niechęcią spojrzałem na twarz uśmiechniętej od ucha do ucha blondynki.
-Wiem, że pewnie ciągle jesteś zmęczony i musisz odpoczywać, ale chciałam tylko powiadomić cię, ze będziesz miał dziś gości – rzuciła radośnie.
Gości?
Ciekawe, czy Joe też przyjdzie... Po jego ostatnich słowach pożegnania szczerze w to wątpiłem... Ale i tak byłem zaciekawiony.
Po sprawdzeniu wyników i zmianie kroplówki dr. Hearn opuściła moją salę, a na jej miejsce przyszła Mezzy.
-Jak się dziś czujemy? - zapytała, przekraczając próg pomieszczenia.
Nie uzyskała odpowiedzi...
Patrzyła na mnie oszołomionym wzrokiem, nie ukrywając zaskoczenia, a jej mina nie była już tak radosna jak kilka sekund wcześniej.
-Czy wszystko w porządku? - zapytała ponownie, jednak zamiast odpowiedzi z moich ust padło inne pytanie, przed którego zadaniem nie mogłem się powstrzymać.
-Kto ma mnie dziś odwiedzić?
Brunetka z niekłamaną ulgą podeszła bliżej i siadła na łóżku.
-Dzisiaj mają przyjść twoi przyjaciele, o ile dobrze mi wiadomo – uśmiechnęła się
-A Joe? - zapytałem szybko, zanim dziewczyna znowu zaczęła paplać
-Jaki Joe? Nikogo takiego tu nigdy nie było – odparła zdezorientowana...

............................................................................
Starałam się, żeby był dłuższy i ciekawszy... Nie wyszło xd
Dziękuje wszystkim osobom,które zostawiły komentarz pod ostatnim rdz :)
Nie sądziłam, ze ktoś to przeczyta...
Staram sie jakoś rozwinąć akcje i mam nadzieję, że w końcu mi się to uda!
Czeka na Wasze opinie dotyczące tego rdz i mam nadzieję, że nie będą za ostre ;P
Kiedy next? Zobaczymy kto wgl będzie go chciał :)
Jeśli chcecie się ze mną skontaktować lub macie jakieś pytanie, piszcie:
mail:     sxsierra@interia.pl
twitter: @Sx_Sykox
ask:      http://ask.fm/SykesLady
Jeszcze raz zachęcam do komentowania!
Wasza Sierr ;*******

Happy #WantedWednesday! :D



sobota, 27 kwietnia 2013

9. ...To to!...

Następnego dnia obudziłem się oddychając ciężko.
Znów miałem sen... Tylko... Ja go nie pamiętam!
Może to i lepiej... Ale.. Miałem dziwne wrażenie, że było w nim coś ważnego, coś co pomogłoby mi rozjaśnić moją przeszłość.
No nic, najwyraźniej to jeszcze nie czas.. O ile odpowiedzi moment kiedykolwiek nadejdzie.
Dochodziła godzina 10, więc tradycyjnie odwiedziła mnie pielęgniarka.
Kompletnie nie zwracając na mnie uwagi, zaczęła przygotowywać jakieś lekarstwa.
Przyjrzałem jej się dokładnie. Była to ta sama brunetka, która przyszła do mnie... licząc na mój czas wczoraj lub 2 dni temu. Kruczoczarne włosy dziewczyny spięte były w luźnego koka, a biały fartuch podkreślał wszystkie walory jej figury. Może nie miała idealnej sylwetki, ale mimo to i tak była ładna.
Lustrując ją wzrokiem natrafiłem na coś, co przyciągnęło moją uwagę. Był to średniej wielkości srebrny pierścionek z zielonym kamieniem w środku.
Tak! To to! Na pewno coś podobnego widziałem wcześniej! Jeszcze nie pamiętam gdzie, ale nie mogę się mylić.
W tym momencie moje skronie zaczęły pulsować, a ja poczułem narastający ból. Ale musiałem być pewien...
-Czy to jest szafir? - zapytałem cicho, lecz na tyle głośno by mnie usłyszała i podniosłem rękę wskazując na przedmiot znajdujący się na jej palcu.
Mezzy – jak chyba miała na imię – gwałtownie odwróciła się w moim kierunku, upuszczając przy tym tacę. Wbiła we mnie swój zaskoczony wzrok, otwierając usta. Stała tak przez chwilę, a gdy lekko ochłonęła, jakby budząc się z trans, szybko zerknęła na swój pierścionek
-T..tak, to szafir - wyjąkała
-Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć – wychrapałem, posyłając jej blady uśmiech
W duchu śmiałem się, że mój gest potrafi wywołać taką reakcję.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i powróciła do poprzednich czynności .
-Nic się nie stało – zaczęła, podnosząc z podłogi rozrzucone na wszystkie strony lekarstwa – ja.. Po prostu nie spodziewałam się... Że no wiesz... Znaczy, że pan...- plątała, starając się znaleźć odpowiednie słowa
-Żaden ze mnie pan, jestem Nathan... A tak przynajmniej mi mówią – postanowiłem jakoś rozluźnić sytuację.
-Mezzy - rzuciła promiennie, po czym kompletnie rozwiązał się jej język i zaczęła gadać jak najęta.
-Nareszcie... Bla bla... Dr. Hearn się ucieszy.. Bla bla...
Irytowała mnie coraz bardziej tą swoją niewyparzoną gębą. Przez chwilę miałem ochotę podejść do niej i zrobić coś żeby już więcej się nie odezwała, a moje ciało zaczęły przechodzić dreszcze gdy o tym myślałem.
Mocno zacisnąłem oczy, próbując odgonić te chore wizje.
Tylko skąd one w ogóle się wzięły? I... Dlaczego to mi się podobało?...
Pogrążony w rozmyślaniach nie zauważyłem nawet jak brunetka zakończyła swój monolog i opuściła salę zostawiając mnie sam na sam, ze sobą.

......................................................................
Krótki i do dupy xd 
Przepraszam Was, że musicie cos takiego czytać...
Ci, którzy przeczytali - biję pokłony
Ci, którzy nie - nie dziwie się
Usunęłam wszystkie ankiety z tego bloga, bo usuwane były z nich odp... wiec nie było sensu.
Jeśli chcecie, zebym skonczyła to opo, to wystarczy napisać, a dam sb z tym spokój ;)
Nie wiem czy ktoś jeszcze tu zaglądnie, ale jeśli tak sie stanie to proszę, żeby zostawił po sb ślad w postaci komentarza :)
UWAGA! Przywróciłam mojego dawnego bloga http://love-is-all-i-have.blogspot.com/ ! Będę go teraz prowadzić ze wspaniałą Alicee_ więc będzie on o wiele lepszy niż poprzednio ;D 

Następny rdz, o ile będziecie chcieli moze w majówkę, co wy na to?
Jeszcze raz zachęcam do komentowania ;)
Wasza Sierr ;*****
Happy #SivaSaturday! ;D


piątek, 22 marca 2013

8. ...Samemu sobie nie potrafię pomóc...

Wyblakłe ściany sali znów były moimi jedynymi towarzyszami podczas gdy okolicę zalewał mrok, a ja ciągle myślałem...

*
-Miałeś poważny wypadek – powiedział oschle, pokazując zdjęcia roztrzaskanej mazdy, choć w stanie w jakim znajdował się samochód ciężko było nawet rozpoznać kolor i markę.
Po fotografiach ukazały się artykuły różnego rodzaju gazet.
Wszystkie huczały tylko o jednym:
„Tragiczny w skutkach wyjazd”
„Znany piosenkach w stanie krytycznym trafia do szpitala”
„Tragedia utalentowanego gwiazdora”
„Czy to już koniec zespołu?”
To tylko jedne z wielu tytułów. Wszystkie ukazały się w tym samym dniu, 12 maja 2012 roku...
A ile od tamtego czasu minęło?
Na odpowiedź nie musiałem długo czekać.
Chwilę po wyświetleniu ostatniego artykułu moim oczom ukazał się podkreślony na czerwono, stale migający napis 'UWAGA! Z OSTATNIEJ CHWILI!' pod nim natomiast widniał przycisk
'Play'. Joe kątem oka spojrzał na mnie i opornie, jakby nie chciał tego robić włączył film.

Dzień dobry państwu – zaczęła reporterka- jak widzą państwo za moimi plecami, znajduje się przed szpitalem miejskim w Londynie. To tutaj po wypadku trafił jeden z członków sławnego boybandu The Wanted, Nathan Sykes. Z najnowszych informacji wynika, że kilka dni temu piosenkarz po 9 miesiącach wybudził się ze śpiączki. Niestety, nic więcej o stanie jego zdrowia nie jesteśmy w stanie zakomunikować, gdyż drzwi szpitala są zamknięte dla mediów.
Przypominam, że do wypadku doszło w maju ubiegłego roku, kiedy z Londynu artysta wyjeżdżał to rodzinnego miasta Gloucester.
Przyczyny tego zdarzenia do dziś nie są znane, choć uznaje się. Że nastąpił wskutek złych warunków atmosferycznych.
Co dalej stanie się z muzykiem? Czy zespół wznowi swoją działalność?
Miejmy nadzieję, że na te i wiele innych pytań odpowiedzi pojawią się w najbliższym czasie.
Spod londyńskiego szpitala dla CNN, Claudia West.

9 miesięcy, 9 miesięcy... To jedyne słowa, które aż za dobrze zapamiętałem z całego monologu. Dopiero teraz pierwsze słowa, które pamiętam nabrały znaczenia 'już nie mieli nadziei, że się wybudzisz'... Przez tyle czasu.... Jak to możliwe... Jednak była jeszcze jedna rzecz, o której chciałem się dowiedzieć...
Joe wstał z krzesła i wyłączył tablet.
-Lepiej będzie, jeśli zostawię cię teraz samego.. - powiedział patrząc mi w oczy – przykro mi, że musisz przez to wszystko przechodzić, naprawdę..
Ociężale przeszedł przez pomieszczenie i chwycił klamkę.
-Czy... Czy wiadomo już co tak naprawdę się stało? - z mojego suchego gardła wydobył się ochrypły, lecz głęboki głos, który powoli rozszedł się po sali.
Wtedy brunet zamarł w półkroku i lekko odwracając głowę, jakby spodziewał się mojego pytania rzucił przez ramię:
-Wszystko co wiem, to tylko przypuszczenia. Nikt nie jest pewny co tak właściwie się stało, poza policją, która zapewne też cię niedługo odwiedzi.. Ale to już nie moja sprawa... Powodzenia... Żegnaj Nathan – po tych słowach zniknął za drzwiami, które zamknęły się bezszelestnie.

*
Od tego momentu leżałem w niezmiennej pozycji, przypominając sobie każdy szczegół z dzisiejszego dnia.
Przynajmniej wiem już, jak się tu znalazłem i co się mniej więcej stało... Ale ciągle pozostało tyle tajemnic i zagadek... Czy uda mi się je kiedykolwiek wszystkie rozwikłać?

*Joe*
Żal mi tego chłopaka, strasznie mi go żal. Sam czuje ból, kiedy pomyśle, co on teraz musi przeżywać i ile go jeszcze czeka. Źle postąpiłem przychodząc do niego, jestem głupi, że dałem przekonać się Kate... Nie miała prawa podejmować takiej decyzji...
Ale czy jej działanie miało na celu pomóc wyłącznie Nathanowi?
Czy może chodziło jej o mnie?
Może chciała bym znowu zaczął się przejmować i czuć?
Bym znów był człowiekiem, a nie jego cieniem... tak czy inaczej nawet gdybym bardzo chciał nie potrafię pomóc temu chłopakowi.... samemu sobie nie potrafię pomóc...

..........................................................................................
 Tadam :D
A więc już wiecie jak to się stało, że wylądował w szpitalu ;D
No może i jest jeszcze parę niewyjaśnionych wątków, ale do tego też kiedyś dojdziemy ;P
Jutro mija rok odkąd dodałam pierwszy rdz ever! :D
Czyli taka rocznica, którą warto uczcić, bo być może za rok już nikt nie będzie o mnie pamiętał :)
Dziękuję wszystkim, którzy są ze mną przez ten cały czas i czytają moje wypociny ;P :***
Dodałam dziś bo nie zanosi się, że jtr miałabym czas :/
Rdz dedykuję belli, mojej bf Dżoanie i Alice_ ;*****
Witam na moim blogu Anusiak oraz San x mam nadzieję, że spodoba sie Wam to opo i będziecie często tu zaglądać ;)
Tak wgl to byłam zaskoczona, że to dopiero 8 rdz xd
Chyba po zawieszce będzie trzeba trochę powiększyć tą liczbę, hmm? :P
Mam do was ogromną prośbę, czy każdy kto przeczyta ten rdz mógłby zostawić pod nim komentarz?
Włączyłam ostatnio opcję dodawania anonimów więc teraz każdy może to zrobić, a to dla mnie bardzo ważne :)
Tak więc... Do zobaczenia najprawdopodobniej na początku maja ;)
Jeszcze raz zachęcam do wyrażania swoich opinii w komentarzach ;****
Wasza Sierr ;****

+Jeśli ktoś chce być poinformowany od razu kiedy pojawi się nowy rdz, niech poda mi w komentarzu  swój tt ;)

Happy #FanFriday! :D

środa, 6 marca 2013

7. ...To nie był mój pomysł...

W progu pojawił się dość wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w wieku około 25 lat. Ubrany był w ciemne jeansy, biały t-shirt, a na jego ramiona zarzucona była czarna skórzana kurtka. Jego włosy miały różne odcienie brązu, a na twarzy widniał lekki zarost.
Przystanął na chwilę w drzwiach i przyjrzał mi się uważnie, po czym ruszył w stronę łóżka.
-Witam, jestem Joe – wyciągnął w moim kierunku dłoń, jednak ja nawet nie zwróciłem uwagi na ten gest, nie odrywając wzroku od twarzy przybysza. Ten natomiast, jakby w ogóle nie zwracając uwagi na moje zachowanie, bez żadnego zmieszania cofnę rękę i usiadł na krześle stojącym obok.
-Pewnie zastanawiasz się co tu robię,prawda? Otóż z polecenia pewnej upartej i zawziętej kobiety, którą niektórzy nazywają dr. Hearn zostało mi przydzielone rozjaśnienie ci nieco sytuacji, w której aktualnie się znajdujesz – wyrecytował na jednym tchu, z oczami wpatrzonymi w sufit, do złudzenia przypominając kilkuletnie dziecko mówiące swój pierwszy wierszyk..
Odetchnął ciężko, po czym opuścił głowę i spojrzał mi prosto w oczy.
-A teraz posłuchaj mnie uważnie Nathan, to co teraz powiem może być dla ciebie dość szokujące biorąc pod uwagę zaistniałą sytuację, ale postaraj skupić się na moich słowach oraz na tym, co ci pokażę, bo uwierz, że będzie to miało ogromne znaczenie – mówił to pewnym, nie znoszącym sprzeciwu głosem.
Dopiero teraz, gdy wbił w moje oczy swoje spojrzenie, zdałem sobie sprawę, jak niezwykłe są jego oczy.
Podobnie jak u dr. Hearn były niebieskie, lecz poza kolorem różniło je wszystko. Oczy blondynki przypominały bezkresne, spokojne morze o łagodnych falach, które dawały ukojenie. Były piękne. Przepełnione wyrozumiałością i troską, lecz nie brakowało im też iskry im również pewności. Miało się poczucie, że rozświetlają każde pomieszczenie do którego trafią, a każdy na którego spojrzą wypełni się radością.
Oczy Joe'go wydawały się być absolutnym przeciwieństwem. Ich barwa przywodziła na myśl zimny, nieokiełznany ocean, którego nie da się ani poskromić, ani pojąć. Hipnotyzowały, jakby zachęcając by się w nich zatracić i porzucić otaczający świat, oddając się nieodkrytym dotąd tajemnicom i przestrzeniom. Z drugiej jednak strony pogrążone były w niewyobrażalnym smutku, który pojawił się w nich już dawno temu i pozostał skryty głęboko... niby wygasły lecz ciągle powracający na nowo... Gdy w nie patrzyłem zdawały się widzieć najskrytsze zakamarki mojej duszy. Nie wyglądały na oczy śmiertelnika, a mimo to do niego należały. Choć, że ich właściciel był osobą niezwykłą mogłem przyznać już teraz.
Brunet siedział przez dłuższy czas przeszywając mnie swoim spojrzeniem. W końcu, kiedy odwrócił wzrok, świat jakby zbladł... Tymczasem mężczyzna położył przede mną biały tablet i włączył urządzenie.
-To wszystko będzie dla ciebie trudne, ale uprzedzam, że późniejsze pretensje nie do mnie, bo to nie był mój pomysł – powiedział, nie odrywając wzroku od ekranu.
Po chwili na wyświetlaczu urządzenia ukazało się kilka zdjęć. Osoby znajdujące się na nich były tak... Znajome? Tak, to dobre określenie. Patrząc na te wszystkie uśmiechnięte twarze, czułem bliskość tych ludzi... Ale kim oni dokładnie byli?...
-Coś ci się kojarzy, hmm? - wyrwał mnie z rozmyślań mężczyzna – to jest twoja młodsza siostra Jess – powiedział wskazując na zdjęcie, na którym znajdowała się młoda blondynka o promiennym uśmiechu.
Mam siostrę... Mimo tak przygnębiającej sytuacji poczułem wypełniające mnie szczęście.
Popatrzyłem pytająco na bruneta.
Chciałem wiedzieć więcej,. Rozwiać wszystkie nękające mnie przypuszczenia.
Mógłbym przysiąc, że przez ułamek sekundy zobaczyłem na twarzy bruneta cień przelotnego uśmiechu, jednak jeśli nawet coś takiego miało miejsce, to zniknął on tak szybko, jak się pojawił,
a Joe rozpoczął dalsze wyjaśnienia.
Kiedy jego monolog dobiegł końca, znieruchomiałem, beznamiętnie wpatrując się w przestrzeń znajdującą się przede mną.
Z tego, co usłyszałem, wynikało, że należę do jakiegoś zespołu, w którym mam oddanych przyjaciół... jesteśmy całkiem popularni i lubiani, mamy fanów, którzy nas wspierają...
Pokazał mi kilka zdjęć, na których był cały nasz zespół. Wszyscy zadowoleni, uśmiechnięci...
Ciekawe, czy naprawdę było tak kolorowo... tak bardzo chciałem pamiętać z tego cokolwiek...

To była ta przyjemniejsza część całej historii.
To czego dowiedziałem się potem... Ciężko opisać...

.............................................................................................
...Nie mogłam powstrzymać się, żeby nie potrzymać was jeszcze w niepewności xd :P
Wgl to cały rdz uważam, że jest do dupy, ale kijj xd To tylko moje zdanie ;P
 Następny pojawi się jeszcze w tym miesiącu i obiecuję, że tam większość spraw się wyjaśni ;D
Dedyk dla willow i belii, które czekały :****
Coś ostatnio spadło zainteresowanie tym blogiem.. no ale mówi się trudno :)
Liczę na Wasze szczere opinie w komentarzach ;)
Zachęcam do oceniania ;*
Jeśli macie do mnie jakieś pytania lub inne spraw, piszcie w komentarzach ;)
Do następnego ;*
Wasza Sierr ;****

Happy #WantedWednesday :D



środa, 13 lutego 2013

6. ...'A teraz opowiem ci twoją historię'... + The Versatile Blogger Award

Powoli zaczynałem odzyskiwać świadomość.
Promienie słońca leniwie połyskiwały na mojej bladej skórze, a przez uchylone okno słychać było przyciszony trel ptaków. Nie bez wysiłku otworzyłem szerzej oczy i zacisnąłem palce na pościeli. Czułem powbijane w moją rękę igły, przez które do mojego organizmu dostarczana była kroplówka i inne leki. Nie powiem, czułem lekkie kłucie, gdy starałem się poruszyć, ale najwidoczniej nie mogłem nic zrobić, aby to zmienić. A po co się starać jeśli to. Co sobie zamierzymy i tak nie ma sensu?... Więc leżałem tak odrętwiały, przyzwyczajając się do własnego ciała, które nie wiadomo z jakich powodów było dla mnie zupełnie obce. Kiedy to dziwne uczucie mijało, na nowo zacząłem czuć się nieswojo. Przyczyną tego była wąska, przezroczysta rurka, która znajdowała się w mojej krtani. Czy było ze mną aż tak źle, że musieli wypchać mnie aluminium?!
Mimo iż przedtem rurka w ogóle mi nie przeszkadzała, to teraz miałem wrażenie, że zaczynam się dusić. Z każdą sekundą ten drobny przedmiot przeszkadzał mi coraz bardziej, co doprowadziło do tego, że zacząłem się dławić. Podparłem się niepewnie na łokciach i zmuszając swoje ciało do jeszcze większego wysiłku, nachyliłem się nad krawędzią łóżka usilnie starając się pozbyć urządzenia uwierającego mi w gardle.
Po chwili do sali wpadła pielęgniarka, a zaraz za nią lekarka.
-Nathan, uspokój się.... spokojnie – uspokajała mnie dr. Hearn, łapiąc za ramiona i delikatnie opierając o poduszkę.
Jej dłonie dawały odczucie ulgi, były tak gładkie i ciepłe... Nie na wiele się to jednak zdawało, gdyż teraz moim ciałem szargały niepohamowane napady kaszlu. W końcu ku mojej ogromnej uldze poczułem luz w krtani, a rurka znajdowała się w dłoni pielęgniarki.
Łapczywie zacząłem łapać powietrze, jakby miało mi go zaraz zabraknąć.
-Dziękuję ci Mezzy, możesz już iść – powiedziała lekarka, a brunetka potulnie opuściła sale
Dr. Hearn przyjrzała mi się wnikliwie.
-Wyglądasz o wiele lepiej niż te kilka dnie temu – zaczęła – twój organizm powoli odzyskuje siły i wszystko wkrótce powinno wrócić do normy, o ile nie będziesz już nic kombinował, jasne? - uśmiechnęła się lekko i zaczęła przeglądać kartki najprawdopodobniej z wynikami moich badań.
Kilka dni temu? Czyli jednak nie było ze mną najlepiej. Nie zmieniało to jednak faktu, że byłem wściekły z powodu, że nafaszerowała mnie jakimś środkiem nasennym bez mojej zgody. Przez to też całkowicie straciłem orientację i poczucie czasu. Dodatkowo miałem wrażenie, że w ciągu ostatniej doby zdarzyło się coś o czym teraz nie mogę sobie przypomnieć, coś co umknęło mojej uwadze...
Z rozmyślań wyrwał mnie łagodny głos lekarki, która powoli zmierzała w kierunku drzwi sali.
-O ile wszystko pójdzie zgodnie z planem będziesz miał dziś gościa – zaczęła – Mam nadzieję, że jego wizyta nieco pomoże ci w zrozumieniu całej sytuacji i wyjaśnieniu kilku spraw – przygryzła nerwowo wargę i zastygła w bezruchu zagłębiając się w swoich rozmyślaniach – Teraz odpoczywaj
Po wypowiedzianych słowach opuściła pomieszczenie, ostrożnie zamykając za sobą drzwi.
A ja znowu zostałem sam... Czy nie powinienem już do tego przywyknąć?...

Z tego, że zasnąłem zdałem sobie sprawę wtedy, gdy obudziła mnie czyjaś rozmowa, a raczej kłótnia. Pogrążeni w tej wymianie zdań kobieta i mężczyzna raczej nie zdawali sobie sprawy z tego, że te drzwi jak i ściany nie są dźwiękoszczelne. Dopiero po dłuższym przysłuchaniu się konwersacji zdołałem rozpoznać jeden z głosów, a mianowicie należał on do dr. Hearn.
-Proszę cię, jesteś mi coś winny, poza tym dobrze wiesz jak zależy mi, żeby pomóc temu chłopakowi – starała się przekonać swojego rozmówcę kobieta
-Pomóc?! Tak chcesz mu pomóc?! To niedorzeczne … - warknął w odpowiedzi mężczyzna – jemu teraz potrzebne jest wsparcie bliskich, a nie zabawa 'A teraz opowiem ci twoją historię' z kompletnie obcym człowiekiem!
-Dla niego wszyscy są teraz obcy! - przekonywała dalej blondynka – Rodzina? Załamała by się widząc go w takim stanie, poza tym on teraz nawet nie wie kto jest jego rodziną. Jesteś jedynym człowiekiem, któremu mogę w tej sprawie całkowicie zaufać, proszę...
-To nie jest dobry pomysł Kate i ty doskonale o tym wiesz – upierał się tamten – Ale skoro tak bardzo ci na tym zależy to to zrobię, tylko pamiętaj, że cię ostrzegałem – dodał
W tym momencie ktoś nacisnął na klamkę, a drzwi z cichym zgrzytem zaczęły się otwierać...

...............................................................
Macie tu takie coś... 
1. Wg mnie rdz jest kompletną beznadzieją i musiałam wyrazić swoje zdanie na ten temat. Jak również zgadzam się z waszą opinią, że to opo jest dziwne xd
2.Mam dla Was pewną wiadomość, ale o tym w punkcie 5.
3. Dostałam niewyobrażalną liczbę nomonacji do 'The Versatile Blogger Award' z czego jestem ogromnie zdziwiona xd Nie zasługuje na to... W każdym razie podziękowania za nominacje wędrują do: Nemezis, Mia M, Dreamer, berry, magical x2 ;p, Naile, skomplikowana, Julka Julia, Blaugrana, Nika Sykes, asia0987, Gabi:) i Alice ... Wow xd Dziewczyny jesteście niesamowite i z całego serca Wam za wszystko dziękuję ;*** Dzięki tym nominacjom pod ostatnim postem znalazło się aż 30 komentarzy xd
A teraz czas na kilka faktów o mnie:
#1 Jestem szatynką
#2 Mam ok. 165 wzrostu
#3 Kiedy widzę jakiegoś chłopaka zawsze najpierw zwracam uwagę na buty, mam na tym punkcie świra xd
#4 Imiona moich dwóch przyjaciółek, jak również moje zaczynają sie na literę A.
#5 Ostatnio wciągną mnie gothic rock :D
#6 Uwielbiam serial Robin Hood ( szczególnie ze względu na postać Allana :D + patrz pkt 4.)
#7 Znam na pamięć całą filmową trylogie 'Władca Pierścieni' xd
#8 Kocham filmy fantastyczne
#9 Kiedyś planowałam napisać książkę fantastyczną, jednak zrezygnowałam z tego pomysłu, a z części które napisałam powstaje to opo :)
#10 Jestem jedynaczką
#11 Gdy byłam mniejsza byłam fanką Jonas Brothers (mam ich 2 płyty i książkę xd)
#12 Nie mam żadnej płyty TW :dd
#13 Uwielbiam wnerwiać ludzi ^^
#14 Część mojej rodziny mieszka we Francji
#15 Delikatnie mówiąc nie przepadam za one direction - bez obrazy dla fanek-
#16 Mój ulubiony kolor to ciemno-fioletowy i czarny
#17 Gdy byłam mała kochałam konie i to pozostało mi do dziś :)
#18 Chciałabym kiedyś zamieszkać w Londynie bądź Paryżu
#19 Potrafię wyginać obydwa kciuki tak jak Nathan :)
#20 Uważam, że człowiek bez marzeń i wyobraźni nigdy nie zazna prawdziwego szczęścia
 Jeszcze raz dziękuję za wszystkie wyróżnienia  :***
Nominowane niech czują się wszystkie osoby, które to przeczytają , bo każda z Was ma ogromny talent i zasługuje na wyróżnienie ;)
4. Nową postacią, która pojawi sie w opowiadaniu będzie Joe( aktor który wcielił sie w rolę Alana :)) Przyzwyczajajcie się bo choć przez chwilę zagości na tym blogu i jestem bardzo ciekawa jakie wrażenie wywrze na was ten charakter ;)
5. To musiało nastąpić... Przepraszam wszystkich czytelników, ale ZAWIESZAM BLOGA! na czas nieokreślony. Nie mam kompletnie czasu na pisanie, a nie chcę pisać byle by tylko coś dodać, lecz chciałabym, aby podobało sie Wam to opo. Dlatego nie mam innego wyboru... Być moze w czasie zawieszki pojawi sie kolejny rdz, jednak to nic pewnego.
Mogę Wam za to obiecać, że w next'cie nastąpi po części wyjaśnienie tego, co tu sie dzieje ;)
Jeśli nie będziecie chciały czekać, zrozumiem ....
Nie wiem też, czy uda mi się komentować wszystkie Wasze rozdziały, ale wiedzcie, że czytam :)
Jeszcze raz strasznie przepraszam :(
 Tymczasem zachęcam do komentowania bo jestem bardzo ciekawa waszych opinii :)
Więc jeśli czytacie, to zostawcie komentarz, bo dla Was to tylko chwila, a dla mnie to naprawdę dużo znaczy :)
Wasza Sierr ;****

Happy #WantedWednesday! :D
 


wtorek, 22 stycznia 2013

5. ...Sam...

Pustkowie... Cholerna pustka rozciągająca się dookoła mnie gdzie tylko nie sięgnąć wzrokiem.
Stałem pośrodku tej ogromnej przestrzeni sam, zastanawiając się, skąd i po co się tu znalazłem.
Wziąłem głęboki wdech.
Zadziwiająco zimne powietrze wypełniło mi płuca. Dziwne.. Wydawało się, że jest tu wręcz parno.
Miejsce to nie przypominało niczego, co dane mi było do tej pory oglądać.
Było strasznie.
Przestrzeń nade mną nie była niebem, lecz ogromną, czarną dziurą, która zdawała się chcieć pochłonąć wszystko, co była w stanie dosięgnąć. Ziemia miała szary kolor, odcień śmierci. Tam, gdzie znajdował się horyzont, rozciągała się gęsta, nieprzenikniona mgła, która zdawała się skrywać wiele przerażających i nigdy nieodkrytych tajemnic.

Krajobraz zaczynał się zmieniać.
Z jałowej ziemi wznosiły się tumany kurzu, przesłaniające jeszcze bardziej widok. Pojawiały się pierwsze podmuchy wiatru, które lekko muskały moja skórę. Mimo tego przyjemnego uczucia wiedziałem, że to jeszcze nie koniec... To dopiero początek.
Z upływem czasu wiatr wzmagał się. Z sekundy na sekundę robiło się coraz ciemniej.
Kiedy burzowe chmury całkowicie zasnuły przestrzeń dookoła mnie, 'burza' -o ile można to tak nazwać- rozpoczęła swój przerażający koncert. Błyski piorunów z trudem przedzierały się przez gęstą, przypominającą teraz dym mgłę, lecz mimo to, że nie widziałem momentu, w którym spotykały się z ziemią, za każdym razem, gdy usłyszałem charakterystyczny grzmot, moje ciało przechodziły nieprzyjemne dreszcze.
Po chwili zaczęło padać.
Drobne krople deszczu z coraz większą zawziętością spadały na moje ciało, by zatopić się moich rozczochranych włosach bądź ubraniu.
Przymknąłem powieki i rozłożyłem ręce poddając się kojącemu działaniu wodnych strumieni. Czułem jak krople spokojnie spływają po mojej twarzy zostawiając po sobie nikłe ślady.
Coś jednak przerwało tą cudowna chwilę wśród tego piekielnego koszmaru. Oprócz grzmotów piorunów było słychać coś jeszcze...

Przy silniejszym niż zwykle uderzeniu błyskawicy gwałtownie otworzyłem oczy.
Przestrzeń wokół mnie zaczęła wirować, jakbym znalazł się na rozpędzonej do granic możliwości karuzeli. Wszystko zdawało się zlewać w niewyraźne obrazy tak, by jeszcze bardziej mnie zdezorientować. Nagle ni stąd ni zowąd nastała cisza... Nie było słychać zupełnie nic, nawet moje przyspieszonego bardziej niż zwykle oddechu. Głośne grzmoty stały się oddalonymi o tysiące kilometrów nikłymi rozbłyskami światła. Wiatr zniknął zupełnie. Jakbym znalazł się w szklanej, odciętej zupełnie od świata kuli. Krople deszczu w spowolnionym tempie spadały na ziemię, rozbryzgując się na miliony drobnych cząsteczek... Jedyną rzeczą, która pozostała niezmienna była rozciągająca się nade mną czarna dziura, która niczym fatum ciągle zdawała się obserwować każdy mój ruch.
Wtem pośród otaczającego mnie mroku i chaosu dostrzegłem dwa nie większe od ziaren piasku światełka. Wyglądały jak małe świetliki, które zgubiły się podczas tej zamieci. Było w nich jednak coś niepokojącego.
Zdawały się zbliżać w moją stronę.
Położone w idealnej odległości od siebie. Nie blednące pomimo chmur. Nieubłaganie brnące do znanego tylko samym sobie celu. Im bliżej się znajdowały, tym bardziej przyspieszały, a wśród zawisłej ciszy dało się słyszeć niewyraźny szum, a może szelest... To tak znajomy dźwięk... Jakże mi bliski, choć nie mam pojęcia skąd go znam... Gdybym tylko sobie przypomniał co to jest....
W pewnym momencie uświadomiłem sobie przerażającą prawdę i jak sparaliżowany wpatrywałem się w zbliżający się w moim kierunku obiekt. Kiedy już znalazł się w wystarczającej odległości, poczułem się jakbym popatrzył śmierci prosto w oczy... Zesztywniały ze strachu nie mogłem w ogóle się poruszyć, a czym bardziej uciekać. Jedyne co mi pozostało, to czekać na to, co nieuniknione.
Nie kazano na to długo czekać, gdyż po chwili czarna mazda (.. Skąd znałem markę tego samochodu? …) wpadła we mnie z ogromną prędkością, przerzucając przy tym przez swoją połyskującą maskę. Ogromny ból, jaki wtedy poczułem był po prostu nie do opisania.
Zwijałem się w cierpieniu na ziemi, wołając o pomoc. Ale tu nikogo nie było... Żadnego odzewu... Tylko ja pośród mroku... Sam...
Lecz to w końcu zaczynało mijać. Nie czułem już nóg. Przestał mnie obchodzić ból. Już nikogo nie wołałem, gdyż zdałem sobie sprawę, że i tak nikt nie przyjdzie. Nie zasłużyłem na to.
Kałuża krwi, w której leżałem przestała się już tak gwałtownie powiększać, a mi już było obojętne, co stanie się dalej. Wpatrywałem się tępo w rozciągającą się nade mną czarną otchłań..
Wzywała mnie do siebie. Czekała, aż zniknie ostatnia iskra nadziei, która dogasała powoli gdzieś głęboko wewnątrz mnie.
A potem wszystko zaczęło znikać.
Jedyne co pozostało to mrok, ciemność dookoła mnie.
Ciemność, w którą brnąłem chcąc się w niej zupełnie zatracić....

Nie wiem, czy to dalej był sen, czy nie.
Mój powolny i uciążliwy puls, zachęcił do poruszania się w tym rytmie cały świat.
Starałem się podnieść głowę, lecz była ona za ciężka, by mi się to udało.
Na wpół we śnie, na wpół na jawie słyszałem ciche skrobanie szkła, a potem szybko przesuwający się niewielki cień.
Ohh... to boli... Czemu wszystko tak wiruje?... Zaczynam się dusić.... Pomocy... 

.................................................
Yyy... także ten... Wg mnie... zresztą wiecie, jak ostatnio oceniałam swoje rdz, więc domyślicie się i teraz co mam do napisania ;) 
Ja wole unikać takich wypowiedzi, gdyż po nich musiałabym pisać zawsze: Dreamer nie bij!
Dlatego posta zostawiam do oceny Wam ;)
To chyba kończymy z tym dodawaniem rdz w niedziele, co? Chyba, że dalej tak chcecie, a ten rdz bd wyjątkiem :)
Obawiam się, że po następnym rdz będę zmuszona zawiesić bloga... Ale to dla Was raczej dobra wiadomość ;p
Czekam na Wasze opinie w komentarzach i zachęcam do wzięcia udziału w ankiecie ;*
Wasza Sierr ;***



niedziela, 13 stycznia 2013

4. ...Czas...

Podczas czytania polecam słuchanie utworu:  Ross Copperman - Holding On And Letting Go
Ta piosenka jest piękna i można powiedzieć tworzy pewien klimat, choć nie wiem czy pasuje on do tego co przeczytacie xd
*********************************

Czas mija szybko, godziny zamieniają się w minuty, te natomiast w sekundy. Lata mijają niczym dni, a ludzie potrafią tylko narzekać jak to narzekać jak to wszystko wymyka się im z rąk, że nie mają na nic czasu. No cóż, pewnie to prawda, choć leżąc tu w tym szpitalnym łóżku cały świat wydaje się być zupełnie inny... Wszystko dzieje się jak w zwolnionym tempie. A przecież to miejsce jak każde inne... Nie licząc paru szczegółów. W każdym razie jak gdziekolwiek indziej było łatwo...
Czas do zmierzchu minął spokojnie. Nie odczuwałem zbytniego zmęczenia, ani czegokolwiek co zachęcałoby mnie do odpoczynku.. zamknięcia powiek.. zaśnięcia.
Noc, choć ciągnęła się niezliczonymi godzinami spędzonymi na wpatrywaniu się w ściany i liczeniu płytek, którymi wyłożona była podłoga także minęła bez rewelacji.
I tak nastał poranek, dzień drugi jakby to ujął Bóg. Lecz w sytuacji, w której się znalazłem powoli zacząłem wątpić w Jego nieskończone miłosierdzie..
Wnioskując z tego, co udało mi się dostrzec z zegara wiszącego na przeciwległej ścianie pokoju, była godzina 10. Z korytarza dochodziły odgłosy kroków i zgiełk przyciszonych rozmów. Jakieś półgodziny później do sali, w której leżałem weszła pielęgniarka. Popatrzyła na mnie, uśmiechnęła się blado i rozpoczęła wykonywanie swoich codziennych obowiązków. Oznaczało to, że nie było widać po mnie żadnych oznak nieprzespanej nocy. Kiedy ona krzątała się po pomieszczeniu, zacząłem przyglądać się tacy z lekami, którą przyniosła ze sobą. Ampułki różnej wielkości, wypełnione różnokolorowymi tabletkami... Ciekawe, czy było wśród nich coś, co pomogłoby mi nie spać. Niestety nie miałem pojęcia o lekach... Poza tym, choć półka, na której leżała taca była na wyciągnięcie ręki, to czułem, że jestem zbyt słaby by po nią sięgnąć.

Nastała noc. Było coraz gorzej. Zmęczenie dawało mi się we znaki, ale nie było jeszcze tak strasznie tragicznie. Poza tym nie zamierzałem łamać swojego postanowienia.
Po raz 124 przeleciałem wzrokiem po sali. Pewnie nie uwierzycie, ale nic się nie zmieniło od momentu, kiedy rozglądnąłem się po niej 123 raz. Moją uwagę przyciągnęła szpitalna zasłona. Nie była ona uszyta z grubego materiału, dlatego prześwitywały przez nią światła samochodów przejeżdżających po pobliskiej -sądząc po hałasie dość ruchliwej- drodze. Odbicia reflektorów raz po raz bez pośpiechu przesuwały się po powierzchni tkaniny przybierając różne barwy i kształty, często ukazując cienie koron drzew przybranych w drobne liście wrażliwe na każdy powiew wiatru. To niesamowite, że takie niby nic nie znaczące akcenty pojawiające się w naszym życiu potrafią być tak niezwykłe. A przecież na pozór nic nie znaczą...
Tak minął mój czas aż do końca nocy. Z ulgą powitałem słońce zaglądające przez zasłony do ponurej sali.. To dziwne uczucie, ale tak naprawdę mogłem to miejsce nazwać moim 'domem'. Takk, okropne ale prawdziwe, nie znałem teraz żadnego innego miejsca.. Sprawiło mi to ogromny ból, bo teraz byłem nikim. Bo jak można nazwać człowieka bez niczego? Który zna tylko własne imię, nikogo poza tym? ...Jestem poturbowanym, chorym na umyśle człowiekiem leżącym w szpitalu i obrażonym na cały świat za to, co go spotkało... Tak wiem, to idiotyczne nad czym teraz się zastanawiam.. Jest chyba ze mną gorzej niż sądziłem...
Tak samo jak poprzedniego dnia, o tej samej godzinie odwiedziła mnie pielęgniarka. Jednak tym razem nie przeszła koło mnie tak obojętnie, jak wczoraj. Ostrożnie odstawiła tace na stolik i przyjrzała mi się uważnie mrużąc przy tym oczy.
-Dobrze się pan czuje? Wszystko w porządku? - zapytała odruchowo
Oczywiście, czego się pewnie spodziewała nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Jedynie popatrzyłem na nią lekko znużonym wzrokiem i w duchu modliłem się, żeby wyszła. Żeby niczego się nie domyśliła. Na szczęście moje prośby spełniły się. Po stosunkowo niedługiej chwili już nie było jej w pomieszczeniu. A ja znowu zostałem sam...

Jeżeli sądziłem, że poprzednie noce były ciężkie, to byłem w ogromnym błędzie. Zdałem sobie z tego sprawę dopiero podczas trzeciej nocy bez snu. To, co teraz odczuwałem nie da się po prostu opisać słowami... Miałem wrażenie, że czuje każdą nawet najdrobniejszą żyłkę znajdującą się w mojej głowie, która pulsowała w równym tempie, podobnym do tego, w którym bije moje serce. Czułem się fatalnie. Słyszałem każdy nawet najmniejszy szelest liści na zewnątrz budynku. Szelest ten przeradzał się w niespokojny szum, który zdawał się być dla mnie istnym huraganem. Choć nie widziałem nieba, byłem pewien, ze ta noc nie należała do gwieździstych i pięknych. Po chwili usłyszałem rozbijające się o okno i parapet kro[le deszczu. Zdawały się one być raczej ciężkimi kamieniami,które robiły wszystko by rozbić szybę i zrobić to jak najgłośniej... Nie miałem już sił. To wszystko mnie przerastało.
Okropne zmęczenie połączone ze wściekłością a zarazem bezradnością – to uczucia, które mi towarzyszyły. Chciałem rzucić się na kolana, wybiec z ej cholernej sali i uciec jak najdalej stąd...
Właśnie, chciałem. Jednak chcieć, a móc to jak już wiadomo dwie zupełnie inne rzeczy. Nie mogłem ruszyć nogą a co dopiero biec... Muszę w końcu wziąć się w garść i przestać się nad sobą użalać...
Przełknąłem ślinę. Tak strasznie chciało mi się pić... Lecz upragniona szklanka z wodą leżąca tuż obok łóżka była dla mnie nieosiągalnym celem. Cóż za ironia losu... na świecie teraz pewnie miliony osób leżą w łóżkach, na kanapach w salonie oglądając telewizję i patrzą na ten w sumie niewiele znaczący przedmiot pragnąc go, a jednocześnie wiedząc, że nie chce im się go brać i że tego nie zrobią... Hah.. a co mają powiedzieć ludzie, którzy za wszelką cenę chcieliby po niego wstać, a nie mogą? Ciekawe czy ja też zaliczałem się do tych pierwszych. Czy jak większość z nich nie szanowałem tego co miałem i co mogłem zrobić. Bardzo wielu rzeczy na temat mojej osoby byłem ciekaw...

Czas, czas. Jedno słowo mające tyle znaczeń. Dla jednych jest ono oznaką szczęścia, początku, dla innych cierpienia, żalu, tęsknoty i końca. W każdym razie boleśnie czy też i nie przypomina nam o swoim istnieniu. O tym, że nie da się go zatrzymać bądź cofnąć.
Wskazówki zegara systematycznie, w równym tempie przesuwały się po okrągłej tarczy. Każde tyknięcie odbierane było przez moją podświadomość jak uderzenie bata wymierzona prosto we mnie i zdawało się zostawiać w mojej świadomości niewidzialne, a bolesne ślady. Każde z tych drobnych tyknięć krążyło echem w mojej głowie tworząc zamęt, nad którym nie potrafiłem zapanować. Pocieszałem się myślą, że ta noc niedługo dobiegnie końca, ale to nie pomagało. Bo jak mam cieszyć się z kolejnego dnia, jeśli nastąpi po nim kolejny mrok? Jeśli będzie coraz gorzej?...

Leżałem tak i leżałem... Byłem bardzo ciekaw która już godzina, bo w pomieszczeniu było jasno, jednak kiedy spojrzałem na zegar, ponownie widziałem tylko szarą zamazaną plamę.
Po jakimś czasie usłyszałem, że otwierają się drzwi. Weszła przez nie ta sama dziewczyna co zawsze i nie zwracając na mnie uwagi zajęła się swoimi obowiązkami. Kiedy brała jeden z leków znajdujących się na tacce, którą trzymała w rękach, przez przypadek strąciła z szafki szklankę, która zleciała na podłogę rozbijając się o nią z hukiem.
Jęknąłem cicho, nie mogąc znieść odgłosu rozbijanego szkła, który dudnił w mojej głowie.
Ten jeden jedyny dźwięk wydany przeze mnie sprawił, że zwróciłem na siebie wzrok pielęgniarki.
To co zobaczyła musiało ją przerazić, ponieważ w ślad szklanki wszystko co trzymała w ręce znalazło się pod łóżkiem, a dziewczyna zakryła usta dłońmi patrząc na mnie z niedowierzaniem i strachem w oczach. Szybko wybiegła z sali.
Przewróciłem głowę na bok, a moje oczy natrafiły na znajdującą się na podłodze tacę. Widać w niej było chłopaka z podkrążonymi do granic możliwości oczami, bladego ze spierzchniętymi ustami. To byłem ja... To moje odbicie.
Po chwili drzwi od sali znowu się otworzyły. Tym razem przeszły przez nie dwie osoby. Wyglądały na dość zdenerwowane.
-O mój Boże – powiedziała jedna z nich o blond włosach... ja ją kojarzę... A! To była ta cała dr. Hearn...
-Już wczoraj nie wyglądał normalnie, ale myślałam, że to tylko chwilowe... - tłumaczyła się druga
-Trzeba mnie było o tym powiadomić! To co się z nim teraz dzieje nie jest normalne... Jak mogłaś to przeoczyć?! - prawie krzyczała
Tamta stała w milczeniu i nie odpowiedziała.
-Co ty kombinujesz Nath … - mruczała pod nosem lekarka – Musimy dać mu jakieś tabletki nasenne, inaczej się wykończy – dodała
Nie! Nie mogła mi tego zrobić!
Zacisnąłem dłonie na kołdrze. Błagam nie rób mi tego – mówiły moje oczy. Ale była nieugięta.
Sięgnęła do swojej kieszeni po strzykawkę, przygotowując się do wbicia jej w moją żyłę.
-Wiem, że to nie jest dla ciebie miłe, ale nie mam innego wyboru – szepnęła tak, bym tylko ja to usłyszał i w tym samym momencie poczułem przedzierającą się przez moją skórę igłę.
Ciepły płyn rozlewał się w moich żyłach, uspokajając mnie, a moje powieki wraz z dawka dostarczaną do mojego organizmu stawały się coraz cięższe... Mrok przed oczami gęstniał, a ja brnąłem w niego nie mogąc nic zrobić.
Tylko nie to... Zaczyna się …. znowu.


..................................................................................................
Oto nowy, nudny do potęgi rdz! xd
Jeśli mam być szczera, to jeszcze chyba nic tak bezsensownego nie czytałam xd
Nie za długi? xP
Mam nadzieję, że choć piosenka się Wam podoba :)
Chciałabym z całego serca podziękować Wam za ponad 30 obserwatorów i ponad 2 tys. wyświetleń  bloga, nie spodziewałam się :O
Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy...
Rdz ten dedykuję wszystkim, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem, choć nie wiem czy powinnam Was tak karać ;d
Chyba już wszyscy domyślają się, co będzie częścią następnego rdz ;P
Postaram się dodać go jak najszybciej, ale nie wiem co mi z tego wyjdzie ;)
Zachęcam do wzięcia udziału w ankiecie oraz do oceniania i komentowania ;*
Wasza Sierr ;***

P.S. Jeśli macie jakieś uwagi do tego bloga i pomysły jak go zmienić piszcie w komach ;)
P.S.2. W tym tygodniu usunę mojego bloga 'Our love would be forever...' i nie będzie można juz czytać rdz, które na nim były. Przepraszam Was jeszcze raz, że nie udało mi się go dokończyć... czyli zostaną mi  2 opo... Podobno do 3 razy sztuka :) Przyszłość pokaże ;)

Happy SykesSunday :D

AA! TW wygrali PCA! Jestem tak szczęśliwa ^^ Zasłużyli na ta nagrodę :)


 A na koniec Najf :D