piątek, 31 maja 2013

13. ... Lubię słuchać bajek...

Gdy nastał ranek, nie miałem nawet ochoty otwierać oczu. Widok moich bezwładnych kończyn dalej krążył po mojej głowie nie dając mi spokoju. Chciałbym przestać o tym myśleć. To jednak silniejsze ode mnie. Jedyne co teraz sobie wyobrażałem, to to jak będę wyglądał jeżdżąc na wózku lub chodząc o kulach.
W tym momencie do pomieszczenia weszła uśmiechnięta od ucha do ucha blondynka, a zaraz za nią ujrzałem okrągłą twarz Mezzy.
-Witaj Nathan, jak się dzisiaj czujesz? - zapytała -Mógłbyś już przestać zachęcać nas do nocnych wizyt u ciebie – dodała radośnie
Popatrzyłem na nią wzrokiem pełnym wściekłości i bólu. Aż niedobrze robiło mi się, gdy widziałem jej uśmiechniętą twarz.
-Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? - wycedziłem przez zęby
-Ale o czym? - odparła Kate, lekko mrużąc oczy
Gotowało się we mnie. Miałem ochotę rozwalić wszystko co znajdowało się dookoła, łącznie z dwoma kobietami stojącymi niedaleko mnie.
-Poczekaj, hmm... Niech no pomyślę – zacząłem sarkastycznie – Może o tym?! - dodałem, zdzierając kołdrę i pokazując tym samym moje opuchnięte nogi.
Kobiety popatrzyły po sobie, wymieniając zmieszane spojrzenia.
-Nathan, posłuchaj... - zaczęła dr. Hearn
Parsknąłem poirytowany.
-Posłuchaj? - zacząłem w miarę spokojnie -Czego mam słuchać? Kolejnych kłamstw, bzdetów, które cały czas mi wpajacie? Co za komedia – ciągnąłem, coraz bardziej podnosząc głos i kręcąc z coraz większym poirytowaniem głową – No i co teraz mi powiecie, hmm? Dalej, nie krępujcie się, lubię słuchać bajek
-Nathan.. Tak wiem, masz prawo być wściekły, doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale chciałam po prostu, żebyś najpierw wydobrzał... Nie sądziła, że wszystko tak się potoczy...
-Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? - wbiłem w nią lodowate spojrzenie
Nie padła żadna odpowiedź, a dotychczas pewna siebie kobieta stała przede mną ze wzrokiem wbitym w ścianę niczym potulny przedszkolak czekający na wymierzenie kary
-Wcale nie zamierzałaś mi tego powiedzieć – stwierdziłem oschle – Nawet nie zamierzałaś mnie łaskawie poinformować, ze nie mogę chodzić... A ci, którzy tu przyszli wiedzą?
Zero reakcji, co potwierdziło tylko moje przypuszczenia.
W tym też momencie doznałem pewnego rodzaju olśnienia.
-To dlatego przyszedł tu ten facet – zaśmiałem się – chciałaś pokazać, ze z moim zdrowiem jest lepiej niż wszyscy przypuszczali, że coś jednak pamiętam... Niegłupie, niegłupie... - pokiwałem głową
Mezzy stała przy drzwiach starając się pojąc o czym rozmawiamy. Po jej minie nie sądzę, żeby się we wszystkim połapała. Sam ledwo to robiłem.
Może nie był to najlepszy pomysł, ale przynajmniej i tak nieco poprawiliśmy twoją sytuację – warknęła Kate kompletnie nie panując nad gniewem
-Poprawiliście?! Ja bym ujął to raczej jako ' stworzyliśmy pozory, że jest z tobą lepiej niż na to wygląda' – odwarknąłem naśladując ironicznie ton blondynki – Nic nie zmieni faktu, że jestem teraz kaleką! - wydarłem się, a w moich oczach pojawiły się łzy
Dr. Hearn cofnęła się krok w tył. Chyba moje słowa uderzyły w samo sedno.
-Nie jesteś kaleką, są spore szanse, że odzyskasz całkowitą sprawność, musisz tylko...
-Wyjdź – przerwałem
-Nathan, daj mi dokoń...
-Powiedziałem wyjdź! - warknąłem przenosząc swój wzrok z podłogi na jej zakłopotaną twarz
-Posłuchaj...
-Nie słyszałaś, co powiedziałem?! Wynocha! - wydarłem się na całe gardło, podnosząc z poduszki
Blondynka zmierzyła mnie zrezygnowanym spojrzeniem, po czym odwróciła się i szybko opuściła salę.
W drzwiach natomiast dalej stała Mezzy. Patrzyła na mnie osłupiała, a w jej oczach widziałem niedowierzanie i niewyobrażalny smutek.
-A ty na co czekasz?! Wynoś się stąd!
Oczy brunetki napełniły się, łzami. Podeszła do łóżka, położyła na nim jakiś pakunek i bez słowa wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Zacisnąłem mocno pięści, starając się uspokoić.
Moje serce miało ochotę wyrwać się z mojej klatki piersiowej, a ból spowodowany pulsem w skroniach stawał się nie do wytrzymania.
Wdech i wydech, powtarzałem w myślach, uspokajając tym samym oddech. Muszę bardziej zacząć panować nad tym, co się ze mną dzieje... Kiedy już zdołałem nieco odprężyć, zająłem się przyniesioną przez Mezzy paczką. Położyłem ją na kolanach i powoli, starając się nie zniszczyć papieru zacząłem ją otwierać. Po chwili moim oczom ukazał się czarny laptop, do którego przyczepiona byłą biała karteczka, które treść brzmiała:

Na zabicie nudy podczas wypoczynku ;D
Trzymaj się i wracaj szybko do zdrowia!
~Jess, Jay, Max, Tom i Siva x
Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się nikły uśmiech.
Cieszyłam się, że nie zapomnieli o danej obietnicy. Szybko włączyłem sprzęt i rozpocząłem czytanie wiadomości.
Internet ciągle przepełniony był informacjami na mój temat. Dziwiło mnie aż takie zainteresowanie moją osobą... Po przeglądnięciu wszystkich postów przyszedł czas ba komentarze. Wiele osób życzyło zdrowia, szybkiego powrotu na scenę... Ale wcale nie mniej było komentarzy typu:
'co za szkoda, że się wybudził, powinien zdechnąć!'
'żyje? A już miałem nadzieję, że mamy go z głowy...'
'oby nigdy nie wyszedł z tego szpitala!'
To bolało. I to bardzo...
Co ja takiego im zrobiłem? Byłem aż tak złym człowiekiem?
Kim trzeba być, żeby życzyć innemu śmierci...
Wyłączyłem laptopa w momencie, kiedy moje oczy zaszły mgłą od zbierających się w nich łez.
Położyłem się na boku, starając się ułożyć jakoś rękami moje nogi.
W końcu wykończony trudami dzisiejszego dnia opadłem na poduszkę. Łzy cienkimi strumieniami spływały po mojej twarzy, skręcając na każdej nierówności.
Już nigdy nie będę płakał – powtarzałem w myślach, zaciskając przy tym zęby.
Nigdy więcej.

........................................................
Dłuższy niż zwykle! Zadowolone? :P
Nie będę sie na jego temat wypowiadać, bo moja opinia najwyraźniej jest Wam zbędna xd
Dedyk dla:
Dreamer - niedługo Twoje komentarze  będą dłuższe od moich rdz ;P
San x - Nawet nie wiesz jak bardzo jestem szczęśliwa czytając Twoje opinie :)
A tak w ogóle... Czy to opo naprawdę aż tak bardzo różni się od tego co do tej pory czytaliście?
Bo jakoś nie chce mi się wierzyć ;P
Następny... Nie wiem kiedy, bo moja wena uległa wyczerpaniu :dd
Czekam na Wasze opinie w komentarzach ;D 
Wasza Sierr ;******

Happy #FanFriday! ;D


niedziela, 26 maja 2013

12. ...Nie będzie łatwo rozstrzygnąć tej sprawy...

Następne dni mijały spokojnie. Codziennie skazany byłem na wizyty Mezzy, która starała się 'umilić' mi czas rozmową. Na początku było ciężko i nie raz miałem ochotę coś jej zrobić, jednak z biegiem czasu okazało się, że wcale nie jest tak źle.
Zacząłem sam częściej wtrącać się w rozmowę i muszę przyznać, że coraz bardziej lubiłem tą brunetkę. Na szczęście moje mordercze wizje już więcej się nie pojawiały. To cieszyło mnie jeszcze bardziej.
W tym też czasie, jak się spodziewałem odwiedziła mnie policja.
Dwóch umundurowanych mężczyzn dokładnie wypytało mnie o stan mojej pamięci i co wydarzyło się przed wypadkiem.
Ja jednak nie mogłem im zbyt pomóc. Sam chciałbym wiedzieć, co się stało...Kiedy natomiast zapytałem, czy wiadomo coś więcej, otrzymałem jedynie stek wymijających odpowiedzi i ukradkowych spojrzeń.
Nie będzie łatwo rozstrzygnąć tej sprawy...


Była cicha noc.
Leżałem spokojnie w łóżku ze wzrokiem wbitym w mrok, nie mogąc zasnąć.
Cały czas myślałem o tym wypadku... Myśl, że wszyscy mnie okłamują i o czymś mi nie mówią nie dawała mi spokoju. Na pierwszy rzut oka widać było, że coś jest nie tak.
Porozumiewawcze spojrzenia i unikanie sensownych odpowiedzi... Jaki to miało cel? Dlaczego nikt w tym cholernym szpitalu nie może być ze mną szczery?! Coraz bardziej mam tego wszystkiego dość...
Wtem moje rozmyślania przerwał dziwny dźwięk. Coś jakby.. Skrobanie? Chyba nie znajdę lepszego określenia. W każdym razie wśród panującej w pomieszczeniu ciszy słychać go było bardzo wyraźnie.
Dochodził on od strony okna, które jak zazwyczaj zasłonięte było -o ile się nie mylę- bordową zasłoną.
Co to było?
Tak okropnie chciałem się tego dowiedzieć...
Niestety, a może i stety ciekawość wzięła górę nad moim rozsądkiem.
Powoli zacząłem podnosić się z łóżka. Zabandażowana ręka dalej nieco mnie bolała, jednak było już o wiele lepiej. Siedziałem tak chwilę, by zawroty głowy ustały i odkryłem się. Moim oczom ukazały się nogi... Niepewnie dotknąłem ich jedną ręką.
Ruch ten, a może moja reakcja po tym, co się stało sprawiły, że moje serce zaczęło bić jak oszalałe, a w mojej głowie natychmiast pojawił się przeszywający ból.
Nie mogłem wytrzymać!
Odruchowo chwyciłem się za skronie i z grymasem na twarzy przymrużyłem oczy.
Potem znów usłyszałem tylko przeraźliwy pisk maszyn i opadłem na łóżko.
Jedyną częścią ciała, która nie sprawiała mi bólu były nogi.
Wiecie dlaczego?
Bo były całe w zadrapaniach, sine i nie miałem w nich najmniejszego czucia.

...................................................
Krótki i do dupy.. Ale juz chyba powinniście się  przyzwyczaić :)
Może choc trochę się Wam spodoba :) 
Dedyk dla @tobewithyoutw ;******
Coraz mniej osób komentuje... no cóż. Będę pisać dla tych, którzy zostali o ile chcecie oczywiście ;)
Obiecuję, że następny będzie dłuższy i postaram się go szybko dodać ;**
Zachęcam do komentowania i zapraszam na mojego drugiego bloga <link wyżej>
Wasza Sierr ;****

Happy #SykesSunday! ;D



sobota, 11 maja 2013

11. ...'Zgadnij, kto to?'...

Jak to nie było?!
Co to miało znaczyć?!
Nie strugajcie ze mnie wariata! Wiem, że może coś jest nie tak z moją psychiką, no ale już bez przesady...
Dziewczyna jednak szybko zapomniała o zadanym przeze mnie pytaniu i po wykonaniu codziennych obowiązków wyszła.
Po godzinie spędzonej na zastanawianiu się o co w tym wszystkim chodzi, jak wcześniej zapowiadano przyszli goście.
Grupka ludzi z promiennymi uśmiechami na twarzach weszła do sali, a ja zacząłem zabawę
w 'Zgadnij, kto to?'.
Pierwszy z brzegu stał łysy chłopak w skórzanej kurtce i musztardowych spodniach. Był chyba mniej więcej w wieku Joe'go... A na imię miał Max. Obok niego w kraciastej koszuli z krótkim rękawem odsłaniającej wszystkie jego tatuaże, z lokami na głowie stał Jay. Następny był wysoki brunet Siva... Przy jego boku znajdowała się jego dziewczyna Nereesha, a obok niej stała Kelsey – dziewczyna Toma... którego tutaj nie było. Ostatnią osobą, która mnie odwiedziła była rzucająca się właśnie w moim kierunku drobnej budowy blondynka.. Moja siostra Jessica. Chwilę potem utonąłem w jej drobnych ramionach, poddając się jej ogromnej radości.
Muszę przyznać, że to miłe uczucie jeśli komuś tak na tobie zależy i cieszy się z twojego widoku. Nieco jednak musiałem ostudzić jej euforię, gdyż delikatnie mówić... To cholernie bolało!
Gdy głośniej syknąłem, blondynka szybko cofnęła się z troską wymalowaną na twarzy, lecz szybko uspokoiłem ją, posyłając blady uśmiech i ściskając za rękę.
-Spokojnie, nie jestem z cukru, ale do stali też się niestety nie zaliczam – rzuciłem żartobliwie, a w oczach i na twarzy mojej siostry znów zagościło szczęście.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo się o Ciebie wszyscy martwiliśmy – powiedział Max, przyglądając mi się troskliwie
-Dzięki Max, w ogóle wam wszystkim jestem bardzo wdzięczny za to, że przyszliście – przeleciałem po twarzach wszystkich zebranych i posłałem im sztuczny uśmiech – A tak właściwie, jeśli mogę oczywiście wiedzieć.. Gdzie jest Tom?
-No no, z twoją pamięcią jednak nie jest tak źle jak nam mówiono – uśmiechnął się Jay
-Tomowi wypadło coś ważnego do załatwienia, ale kazał cię pozdrowić – wtrąciła pospiesznie Kelsey
I zapadł niezręczna cisza.
Nikt nie wiedział, co powiedzieć.
-Czy wiadomo coś więcej na temat wypadku? - zapytałem w końcu
Wszyscy zebrani wymienili między sobą niepewne spojrzenia. Jakoś nikt nie wypychał się przed szereg, by udzielić mi odpowiedzi.
Co to miało znaczyć?
O co w tym wszystkim chodziło?
Mam już dość tych zasranych pytań!
-Niestety nie – odparł wreszcie Siva – policja nawet nam nie chce udzielić żadnych dokładnych odpowiedzi
-A ty naprawdę nic nie pamiętasz? - odezwała się w końcu Jessica, dalej kurczowo trzymając mnie za rękę
-mam kompletną pustkę w głowie – westchnąłem – nawet gdybym chciał coś sobie przypomnieć to nie potrafię
I znów zapadła cisza.
Tym razem przerwał ją Jay.
-Grunt, że już z tobą lepiej, bo nie wyglądałeś za dobrze – zaczął, opierając się o jedno ze stojących za nim urządzeń, które po chwili zaczęło przeraźliwie piszczeć.
Przerażony chłopak jak oparzony skoczył na nogi i w panice zaczął wciskać wszystkie guziki na maszynie. Na jego szczęście piszczenie ustało, a loczek z ulgą opadł na łóżko, przeczesując ręką swoje włosy.
-Uff.. Nie sądziłem, że w tych szpitalach wszystko takie delikatne – sapnął, po czym orientując się, że usiadła na mojej nodze podniósł się szybko – Sorry stary, nie zauważyłem
-Nic się przecież nie stało – odparłem odruchowo, Choć jedna rzecz mnie zastanowiła...

Cała paczka była u mnie jeszcze koło godziny.
Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a Siva o mały włos nie wypił leżącej na stoliku kroplówki, myśląc, że szpital ma licencję na wodę w gumowych opakowaniach.
Kiedy zbierali się do wyjścia, pożegnaniom nie było końca.
Wszyscy obiecali, ze będą odwiedzać mnie jak najczęściej i postarają się załatwić mi dostęp do telewizji lub internetu, żebym był już na bieżąco ze wszystkimi informacjami. Byłem im za to bardzo wdzięczny, jednak w głębi duszy pragnąłem by już wszyscy sobie poszli.
Byłem wprost wyczerpany tym spotkaniem, a nie wiem nawet z jakiego powodu....
Pewnie w innej sytuacji cieszyłbym się, że są ze mną moi najbliżsi i nawet pomimo zmęczenia chciałbym, żeby zostali jak najdłużej. Jednak teraz... ja ich nie znałem... Nie czułem z nimi żadnej więzi i gdyby przyszedł do mnie ktokolwiek z ulicy, nie zrobiłoby mi to większej różnicy.
To dziwne uczucie być na świecie sam... I przykre.
W końcu jednak udało się wszystkim jakoś zebrać i miałem dla siebie chwilę spokoju.
Miałem teraz gdzieś wszystkie zagadki i szukanie odpowiedzi.
Teraz liczył się tylko błogi spokój, którym nie miałem cieszyć się zbyt długo...

.....................................
Mecie nowy! :D
Podoba sie? :) Trochę dłuższy niż ostatnio ;P
Mam nadzieję, że nikt nie usnął xd następny postaram się dodać jak najszybciej ;)
Tymczasem zachęcam do komentowania ;D 
Zapraszam również na drugiego bloga: love-is-all-i-have.blogspot.com gdzie już pojawił sie rdz ;D
Czekam na Wasze opinie w komentarzach :)
Wasza Sierr ;*****

Happy #SivaSaturday ;D


środa, 1 maja 2013

10. ...Nikogo takiego tu nigdy nie było...

Dwa ogromne szafiry stały nieruchomo przed moimi oczami, stanowiąc cały mój świat.
Rozbłyskiwały w nich wszystkie istniejące emocje, przez co przyciągały mnie... Wołały...
Nagle gwałtownie zaczęły się oddalać i zatrzymały się w pewnej odległości ode mnie.
Dopiero wtedy zauważyłem, czym naprawdę są.
Przede mną siedział właśnie szaro-czarny kot, o niesamowicie zielonych, szafirowych oczach, przypatrując się mi z zainteresowaniem.
Po chwili machnął ogonem, odwrócił się i zaczął iść przed siebie w otaczającą nas mgłę.
Niepewnie ruszyłem zanim.
Wędrówka zdawała się trwać godzinami, aż w końcu mgła stała się rzadsza, a kot zatrzymał się
w miejscu.
Spojrzałem przed siebie.
Jakieś 100 metrów od miejsca, w którym stałem rozciągał się czarny pas jezdni, a w oddali pędził po niej grafitowy samochód. W pewnym momencie auto wpadło w poślizg, robiąc piruet zaczęło dachować i zatrzymało się na pobliskim drzewie, które pod wpływem uderzenia złamało się i spadło na maszynę.
Nie mogąc się powstrzymać pobiegłem w tamtym kierunku.
Z roztrzaskanej mazdy unosiły się cienkie smugi dymu. Coraz mniej pewnie zaszedłem pod drzwi od strony kierowcy. Były w lepszym stanie niż druga połowa pojazdu, lecz i tak trudno było przypuszczać, że ktokolwiek mógł przeżyć ten wypadek...
Mimowolnie dotknąłem resztek auta, a wtedy w moich uszach ponownie rozległ się histeryczny krzyk:
-NIEEEE!

Gwałtownie otworzyłem oczy.
Kropelki potu niespiesznie spływały po moim ciele, które pod wpływem nagłej agonii zaczęło mnie piec.
Niech ten koszmar już się skończy... Proszę...

*
-Panie Sykes, halo... Nathan – usłyszałem cichy szept.
Leniwie podniosłem jeszcze odrobinę zapuchnięte powieki i z niechęcią spojrzałem na twarz uśmiechniętej od ucha do ucha blondynki.
-Wiem, że pewnie ciągle jesteś zmęczony i musisz odpoczywać, ale chciałam tylko powiadomić cię, ze będziesz miał dziś gości – rzuciła radośnie.
Gości?
Ciekawe, czy Joe też przyjdzie... Po jego ostatnich słowach pożegnania szczerze w to wątpiłem... Ale i tak byłem zaciekawiony.
Po sprawdzeniu wyników i zmianie kroplówki dr. Hearn opuściła moją salę, a na jej miejsce przyszła Mezzy.
-Jak się dziś czujemy? - zapytała, przekraczając próg pomieszczenia.
Nie uzyskała odpowiedzi...
Patrzyła na mnie oszołomionym wzrokiem, nie ukrywając zaskoczenia, a jej mina nie była już tak radosna jak kilka sekund wcześniej.
-Czy wszystko w porządku? - zapytała ponownie, jednak zamiast odpowiedzi z moich ust padło inne pytanie, przed którego zadaniem nie mogłem się powstrzymać.
-Kto ma mnie dziś odwiedzić?
Brunetka z niekłamaną ulgą podeszła bliżej i siadła na łóżku.
-Dzisiaj mają przyjść twoi przyjaciele, o ile dobrze mi wiadomo – uśmiechnęła się
-A Joe? - zapytałem szybko, zanim dziewczyna znowu zaczęła paplać
-Jaki Joe? Nikogo takiego tu nigdy nie było – odparła zdezorientowana...

............................................................................
Starałam się, żeby był dłuższy i ciekawszy... Nie wyszło xd
Dziękuje wszystkim osobom,które zostawiły komentarz pod ostatnim rdz :)
Nie sądziłam, ze ktoś to przeczyta...
Staram sie jakoś rozwinąć akcje i mam nadzieję, że w końcu mi się to uda!
Czeka na Wasze opinie dotyczące tego rdz i mam nadzieję, że nie będą za ostre ;P
Kiedy next? Zobaczymy kto wgl będzie go chciał :)
Jeśli chcecie się ze mną skontaktować lub macie jakieś pytanie, piszcie:
mail:     sxsierra@interia.pl
twitter: @Sx_Sykox
ask:      http://ask.fm/SykesLady
Jeszcze raz zachęcam do komentowania!
Wasza Sierr ;*******

Happy #WantedWednesday! :D