piątek, 21 marca 2014

18. ...Nigdzie się stąd nie wybieram...

Jasno-niebieskie ślepia wbijały się we mnie niczym dwa przecinające mnie na pół sztylety. Zagłębiając się w nie znów traciłem kontakt z rzeczywistością, toną w ich nieskończonej toni. Mój cały świat zdawał się ograniczać tylko do tych dwóch stałych, niezmiennych punktów, które bez oporu rozcinały na części moją duszę, starając się odkryć te najgłębiej schowane w niej tajemnice.
Reszta nie miała znaczenia. Była w tym momencie tylko rozmywającą się dookoła mnie mgłą... mgłą...
W tej chwili wszystko do mnie wróciło. Przed oczami zamajaczył mi czarny, pusty korytarz, na którego środku znajdowały się drzwi. Wielkie, monumentalne, w żaden sposób nie pasowały do tego miejsca. Były jak wyrwane z innej epoki... Majestatyczny mahoń został idealnie oszlifowany. Jego gładka powierzchnia  wydawała się mieć w sobie jakiś mroczny blask, który w niemożliwy do wytłumaczenia sposób emanował w przestrzeń, czyniąc ją jeszcze bardziej tajemniczą niż przedtem. 
Zza lekko uchylonych drzwi powoli wypływały kłęby mgły. Ich smugi wiły się po podłodze niczym białe, smukłe węże powoli zmierzające przed siebie.
Mój puls przyspieszył nagle, wprawiając świat dookoła w ten sam monotonny rytm.
Usłyszałem za sobą głęboki, równy oddech.
-Nathan... Nathan... - szept ten zdawał się odbijać echem w moich uszach, ale był on inny od tego,który słyszałem ostatnio...
Poczułem na swoim karku delikatny dotyk smukłych, zimnych palców, które powoli badały każdy fragment mojej szyi.
Przymknąłem oczy i poddałem się.
Czułem jak każdy dotyk delikatnych jak jedwab opuszków palców zostawia na mojej skórze kojący ślad. Pod moimi powiekami zrobiło się wilgotno przez zbierające się pod nimi łzy. Łzy ukojenia.
Całe moje ciało zaczęło powoli się odprężać. Cały ból jaki czułem ustępował. To było coś niesamowitego.
-Nathan...Nathan! - głos był coraz bardziej natarczywy, ale ja nie chciałem wracać
Tu było moje miejsce. Pośród tego mroku, gdzie nikt nie mógł mnie znaleźć... Mrok... zdawało mi się, jakbym znów cofnął się w czasie.
Znajdowałem się teraz na bezkresnym pustkowiu z oczami wbitymi w rozciągającą się nade mną czarną otchłań. Dookoła panowała ulewa, jednak żadna ze spadających w dół kropel nie dotknęła mojego ciała. Ze wszystkich stron pustkę zaczęły wypełniać rozciągające się na tle czarnej otchłani błyskawice, ale nie było słychać żadnego grzmotu. Jakbym stał w samym środku odciętej od świata próżni.
Przez moją głowę przelatywały zamazane obrazy, które wydawały mi się tak znajome... i znowu usłyszałem ten głos...
-Nathan! NATHAN! - wołał, starając się przedrzeć do mojego umysłu
Wtedy poczułem jakby jakaś niewidzialna siła zaczęła odciągać mnie od tego miejsca. Traciłem grunt pod stopami.
'Nie! Nie! Ja nie chcę!' - krzyczałem na cały głos... a może tylko zdawało mi się, że to robiłem...
Pustkowie gwałtowanie zaczęło się oddalać, a ja leciałem dalej... Nagle znalazłem się w jaskrawym pomieszczeniu o ścianach w kolorze zimnej bieli. Szpital. Tylko to miejsce może tak bezdusznie wyglądać.
Czułem jak czyjeś silne dłonie mocno trzymają mnie za głowę i dopiero wtedy uświadomiłem sobie, kto to robi.
Joe patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, które wydawały się jeszcze bledsze niż zazwyczaj. Raz za razem równomiernie wypuszczał i wdychał powietrze starając się uspokoić.
-No wreszcie coś do ciebie dotarło - westchnął z ulgą i opadł na stojące obok łóżka krzesło
-Co...co się stało? - zapytałem zmieszany odwracając głowę w stronę drzwi, gapiąc się bezcelowo w przestrzeń
-Liczyłem na to, że to ty udzielisz mi tej odpowiedzi... - zaczął, dalej przyglądając się mi uważnie
Potem zaczął mówić coś jeszcze... ale kompletnie nie mogłem skupić się na jego słowach.
Czy w tej sali zawsze było tak hałaśliwie?
Zegar tykał tak głośno, że uderzenie bicza przy tym było jak ciche pstryknięcie palcami... a to nie przestawało tykać! Po co komu zegarki?Tylko człowiek się z tym męczy... za oknem jakiś zagubiony ptak śpiewał swoją ostatnią piosenkę na cześć uczczenia lata, zagłuszaną przez wiejący wiatr. Szelest poruszanych nim liści był tak donośny, jak gdyby ktoś miął w rękach papier tuż przy moim uchu. Tak właściwie dlaczego...
-Nathan? ... wszystko w porządku? - przez wszędobylski haos przebił się dociekliwy męski głos
-Zdefiniuj 'w porządku' - odparłem przecierając oczy, gdyż z każdą kolejną minutą widziany przeze mnie świat stawał się coraz mniej wyraźny
Wszystko zamazywało się przed moimi oczami, jakbym jechał na rozpędzonej  karuzeli.
Każdy dźwięk, każdy ruch zlewał się ze sobą tworząc poplątaną mieszaninę. Przed moimi oczami zamajaczyły dwa zimne punkty, które wydawały się wzywać mnie do siebie... ktoś szeptał po cichu moje imię. Ale te oczy... one nie były błękitne... tylko zielone. Teraz widziałem to wyraźnie. Ogromne szafirowe ślepia wpatrywały się we mnie nieustannie. Na policzku poczułem przyjemny dotyk delikatnej sierści, a po mojej szyi powoli przewijał się smukły, cętkowany ogon.Już kiedyś widziałem tego kota... tak mi się przynajmniej wydawało. Kto by się tym teraz przejmował.
Ogarnęła mnie fala ciepła i spokoju. Na moich ustach pojawił się nikły uśmiech, który w miarę upływu czasu powoli się rozszerzał. Tu było tak.. tak niesamowicie. Moim ciałem wstrząsnął nagły spazm. Dźwięk mojego imienia odbijał się coraz głośniejszym echem w mojej głowie, ale teraz nie zamierzałem poddać się tak łatwo. Nigdzie się stąd nie wybieram

*Joe*
-Nathan! Nathan do cholery! - niemal krzyczałem próbując obudzić chłopaka - nie rób mi tego błagam... nie chcę cie mieć na sumieniu!
Przez chwilę wydawało mi się, że Nathan otwiera oczy, lecz potem jego powieki znowu szybko się zamknęły.
-Nie nie nie nie, nie odpływaj Nathan, bo inaczej już po tobie - potrząsnąłem nim, starając się wymusić jakąś reakcję
Myśl chłopie! Myśl! Co może unieszkodliwić narkotyk... Mam!
Szybko wyciągnąłem z kieszeni ampułkę i wyjąłem z niej jedną z tabletek. Rozkruszyłem ją ostrożnie między palcami i rozchyliłem bardziej usta bruneta wcierając proszek za dolną warkę i pod język. Oby zadziałało.
-Czym oni cię faszerują biedaku... - westchnąłem
Nie mogłem tak zostawić tej sprawy. Zabrałem się za przeszukiwanie szafek...

............................................................
...wolę pozostawić to bez komentarza xd 
-Tak gwoli ścisłości... tak Nathan jest na haju xd a to to taka mieszanka jego snów ;D-
Dziękuję wszystkim, którzy zostawili komentarz pod ostatnim rdz! Było ich aż 8! :D Mój rekord od kiedy wróciłam :D
Nawet nie wiecie ile Wasze komentarze dla mnie znaczą <333
Zachęcam do wyrażania swoich opinii! Tylko szczerze! ;D
Mam nadzieję, że szybko zobaczycie tu nexta :)
Wasza Sierr ;*******



9 komentarzy:

  1. a ja jak nic nie ogarniałam, tak teraz mam własną wersję (ktr raczej jest zła), więc to oznacza tylko jedno - pisz SZYBKO nexta! A ten jest taki... działający na wyobraźnię ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział jak zawsze z resztą :)
    przepraszam, że dopiero teraz przeczytałam i skomentowałam :)
    chcę szybko kolejny rozdział
    uzależniłam się od twojego opowiadania :)
    Cassie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale czadddd :P czekam ,.... czekam z niecierpliwością na next :D weny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny.. *.* Nathan na haju xD Co oni rb?? Czekam na nexta... Czekam czekam... Już chcę :c Kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  5. O mój boże :D
    Ten rozdział był... dziwny. Ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu :P
    Te sny, opisy, które są zdecydowanie Twoją domeną... O mamo! Ty jesteś przegenialna!
    Każdy kolejny rozdział powoduje, że powstają w mojej głowie kolejne pytania na zagadki, które nam tu przedstawiasz:P Kto faszeruje Nathana prochami? ;o
    Czekam na kolejny i wracaj do nas, bo dawno Cię nie było znów! :) :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Obiecałaś mi, że będzie rozdział Laska a tu nic!
    Ada nie ładnie;p
    Obrażę się zaraz i już nie będę się dała tak łatwo przeprosić.
    Czekam na rozdział Darlin ;*
    A ten był genialny xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A! I usuń ten test robota jak możesz, co? ;)

      Usuń
  7. Jesteś geniuszem w kwestii pisania, ja czekam na Twoją książkę... Czemu Nathan jest na haju? Wtf? Kto mu podaje narkotyki? Uzależnił się od prochów czy co? Boże tyle pytań, a brak odpowiedzi. ;/ Woooow... Jestem pod wrażeniem Twoich umiejętności i Twojej wyobraźni, oddaj mi ją *.* Jesteś cudowna.♥ A Nath mógłby się w końcu ogarnąć a nie ćpa. xd JA NADAL JESTEM CIEKAWA CZEMU PARKER NIE ODWIEDZIŁ GO W SZPITALU!!! Do następnego.♥

    Zostałaś nominowana do nagrody Liebster Award! Gratuluję! :* Więcej info ----> http://thewantedstoryyy.blogspot.com/2014/03/rozdzia102.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć cześć! :D
    A więc nadrobiłam zaległości w Twoim opowiadaniu i powtarzam to tysięczny raz - kocham Twoje opowiadania :*
    I przepraszam, że długo się nie odzywałam
    Powodzenia siostro ;)
    xoxo

    OdpowiedzUsuń