piątek, 7 marca 2014

16. ...Chyba mnie z kimś pomyliłeś...

-Niespodzianka - usłyszałem nieco ochrypły głos - Pewnie nie spodziewałeś się mnie tutaj, myślałeś, że już więcej się nie zobaczymy, co? - powiedział z nutą ironii, a zaraz potem jego mina zrzedła - Szczerze mówiąc to ja też tak myślałem
Pierwszy szok powoli mijał. Po co on tu przyszedł? Nie będę miło wspominał jego ostatniej wizyty i nie spodziewam się by następne miały być przyjemniejsze.
Przyglądałem się mu dokładnie. Jeśli mam być szczery... nie wyglądał najlepiej. Stał pewnie na swoich nogach, ale w jego postawie widać było rezygnację. Oczy, te niegdyś bijące nieskazitelnym blaskiem dwa błękitne opale, straciły swój blask. Były opuchnęte, a pod nimi rozciągały się długie ciemne smugi. Nie przespał co najmniej kilku ostatnich nocy. Miał na sobie czarne spodnie, pomiętą szarą koszulkę i ciemnobrązową skórzaną kurtkę.
W głębi serca zrobiło mi się go żal, jednak nie dałem tego po sobie poznać.
-Czego tu chcesz? - zapytałem oschle
-Mi też miło Cię widzieć Nathan, jak mniemam ucieszył cię mój widok... ale nie powiem, nie spodziewałem się radosnego powitania - odpowiedział głosem wyzutym z wszelkich emocji - no więc...
-Kate cię tu przysłała, prawda?
-A gdybym zaprzeczył, uwierzyłbyś? - uniósł pytająco prawą brew. Nie usłyszał odpowiedzi - Tak też myślałem
Rozglądnął się po pokoju.
-Taaa... nie wiele się tu zmieniło
Powolnym krokiem poszedł w kierunku okna i odsłonił powoli zasłony.
-Ołłł... próbowałeś się aż tak drastycznie stąd wydostać? No no, przyznam szczerze, że...
-To od zewnątrz - wtrąciłem poirytowany
Joe lekko przejechał palcami po szybie.Na jego czole pojawiły się dwie pionowe zmarszczki, gdy uważnie przyglądał się śladom.
-Hmmm... to ciekawe - zastanawaił się, po czym otworzył jedno z okien - Przyda się tu trochę świeżego powietrza
-Możesz mi w końcu powiedzieć po co tu przyszedłeś? - coraz bardzej zaczynał denerwować mnie swoją obecnością
-Otóż jestem tu, aby ci pomóc - usiadł na krześle obok mojego łóżka
-Jesteś 10 osobą, która mówi mi to w tym tygodniu, wymyśl coś bardziej oryginalnego, ten żart już znam
-Nowego? Mówisz - masz. Jestem tu aby uświadomić ci błędy w twoim jakże genialnym rozumowaniu, które polegają na tym, że jesteś totalnym pesymistą, a w dodatku idiotą - uśmiechnął się sztucznie, czekając na moją reakcję
-Skoro takie są twoje zamiary, to możesz od razu wyjść i nie marnować naszego czasu
-O nie, nie mój drogi, chyba mnie z kimś pomyliłeś. Nie mam cycków, blond włosów, ani nie jestem doktorem. Tym bardziej nie zamierzam przejmować się twoimi dziecinnymi humorkami - powiedział przyjaznym tonem, wbijając we mnie spojrzenie swoich świdrujących oczu - Pierwsza rada, ogarnij się. Przyjmij ją jako taki specjalny prezent powitalny i radziłbym ci dogłębnie ją rozważyć zamiast wymyślać kolejne sposoby pozbawienia się życia... a tak poza tematem... podcięcie sobie żył jest takie popularne... już bardziej podobał mi się numer z lekami... całkiem poetyckie - kręcił głową na boki rozmyślając
Co za debil! Co on sobie w ogóle myślał?! Był najbardziej irytującym facetem jakiego znam... a przynajmniej pamiętam. Już dawno nikomu nie udało się mnie tak zdenerwować. To zawsze ja panowałem nad sytuacją, ja doprowadzałem innych di szału... a tu było zupełnie odwrotnie. Nie miałem żadnej kontroli. W mojej głowie pojawiło się kłujące pulsowanie. Zrobiłem kilka głębokich wdechów.
-Pierwsza rada? Masz zamiar mnie jeszcze odwiedzić? Jak miło
-Nie musisz się tak wysilać Nathan, to widzimy się jutro mały, nie zapomnij o czym mówiłem! - podniósł się z krzesła i wyszedł zamykając za sobą drzwi
-Już nie mogę się doczekać. Skacze z radości - mruknąłem do siebie
Odruchowo dotknąłem moich bezwładnych kończyn. Może jednak w tym co mówił Joe jest jakiś sens? Może... może rzeczywiście jest jeszcze dla mnie szansa... choćby minimalna. Skarciłem się w duchu. 'To żałosne, że jeszcze w to wierzysz...' mówił głos w mojej głowie.
Głośnym westchnieniem wypuściłem powietrze z płuc.
Czy coś zakłuło mnie pod mostkiem czy to już tylko moje wyobrażenia?
Odwróciłem głowę w stronę okna. Zapowiadał się dziś piękny dzień.
Ciekawe czy jeszcze kiedyś uda mi się podziwiać takie wspaniałe poranki nie tylko zza szpitalnych murów.

......................................................
Hello :D
Jak się macie? Mam nadzieję, ze u Was wszystko ok ;)
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze,które pojawiły się pod ostatnim postem! JESTEŚCIE WIELKIE :*
Chciałabym, żeby ten rozdział też udało się Wam jakoś przeczytać xd
Tak wgl to co o nim sądzicie?
Czekam na Wasze opinie ;D
Jeśli to przeczytałyście, to proszę skomentujcie. Dla Was to tylko kilka minut, a dla mnie znaczy bardzo wiele! Daje mi motywację do dalszego pisania :)

Do następnego! (oby udało mi się coś sklecić ;p)
Wasza Sierr ;********

 Dziękuję za ponad 9 900 wyświetleń! :***




6 komentarzy:

  1. świetny :D
    ugh... Joe... -,-
    do następnego xdd
    weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny ... Joe mnie trochę irytuje, ale dobrze mówi. Nathan jest pesymistą, może w końcu uwierzy, że jest jakaś szansa na bycie sprawnym ? :)
    Czekam na kolejny rozdział ;)
    Przepraszam że z anonima :) Cassie

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow wow wow! Rozdział świetny :) Joe mnie z lekka wnerwia ale swoją rację ma. Może w końcu uświadomi Nathanowi, że jeszcze jest dla niego szansa. No bo jest, prawda? Pewnie, że jest c:
    A więc szanowny Panie Sykes. Spinaj cztery litery i zacznij być w końcu optymistą.... lub realista. Wszystko lepsze od pesymizmu :p
    kochana pisz szybko nexta
    Wenyyy ♡
    Zapraszam do mnie girlletmeloveyou.blogspot.com :) mam nadzieję, że wpadniesz!

    OdpowiedzUsuń
  4. Opowiadanie od samego początku mnie intrygowało.
    Miało i ma nadal w sobie coś wyjątkowego, co wyróżnia go od całej masy innych tandetnych blogów.
    Pozdrawiam i życzę powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominuję cię do Liebster Awards. Więcej informacji na dwie-bajki.blogspot.co.uk lub dont-live-in-black-and-white.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. A mi się podobała postawa Joe :) Dlatego, że właśnie taką postawą może coś wykrzesać z Nathana, który pogubił się całkowicie i co mu się dziwić... Aczkolwiek w życiu trzeba widzieć same jesne strony i wierzę, że Nath w końcu je zauważy i nabierze ochoty do życia ;d Nic tylko czekać na ciąg dalszy ;) :*

    OdpowiedzUsuń