wtorek, 4 marca 2014

15. ...Nic nie wiesz...

* 6 miesięcy później *
- To już drugi raz w tym miesiącu Nathan... naprawdę aż tak spieszy ci się na ten drugi świat? - zapytała znużonym głosem dr. Hearn - juz nie wiem co mamy z tobą zrobić. Przecież nie możemy obserwować cię cały czas!
Tak było za każdym razem. Miałem już dość tych bredni... nie mogli mi po prostu dać odejść? Nie potrafili zrozumieć, że ja nie chce tak żyć?! Przyznaje, może podcięcie sobie żył nie było najlepszym z moich pomysłów, ale udało by sie gdyby tylko nie ta idiotka Mezzy. Zawsze musiała przyjść nie w porę...
-... Gdybyś tylko dał nam szanse... gdybyś dał sobie szanse to wszystko nie musiałoby tak wyglądać... Wiem, że... - ciągnęła swoj monolog Kate
-Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz - wtrąciłem poirytowany - nic nie wiesz. Bo skąd mogłabyś widzieć? To nie ty leżysz tu przkuta do łóżka od niemal roku. To nie ty masz być kaleką do końca życia...
-Mówiłam ci, że jeśli tylko...
-Nie przerywaj mi! - wycedziłem przez zęby - dobrze wiesz, że nie ma szans na to, ze będę chodził, okłamujesz tylko siebie i mnie, nie rób nam obojgu złudnej nadzieji!
-Jesteś niemożliwy!!! Mógłbyś w końcu przestać zachowywać się jak rozwydrzony bahor! To ci w niczym nie pomoże!
Po tych słowach trzasnęła drzwiami i zostawiła mnie samego. Znowu... takie kłótnie zdarzały się coraz częściej i niestety zawsze się tak kończyły.
Nie potrafiłem rozmawiać o tym inaczej. Myśl o tym, że nie będę chodził doskwierała mi coraz bardziej z każdym dniem.
Wszystko stało sie takie przytłaczające. Miałem wrażenie, że otaczająca mnie przestrzeń staje sie coraz mniejsza. Zrobiło sie tu ciasno i duszno. Nie raz w nocy budziłem się nie mogąc nabrać powietrza do płuc, często zdarzało mi się też spaść z łóżka... Czułem jak każdy kolejny wdech sprawia mi coraz większy ból, nie fizyczny, ale psychiczny... z jednej strony oznaczał następny dzień udręki, natomiast z drugiej dawał nadzieję, którą jak idiota ciągle gdzieś w głębi swojej duszy ciągle miałem.

Kolejne dni mijały szybko, nie różniąc sie od siebie niczym szczególnym. Codziennie przychodziła do mnie Mezzy z lekami, a w jeden dzień odwiedził mnie nawet Max, starając się namówić mnie do podjęcia rehabilitacji.
-To teraz twoja jedyna szansa Młody, nie zmarnuj jej
Powtarzał to za każdym razem kiedy tu przychodził.
Po co mialem to robić? Przecież nie miałem szans żeby chodzić. Wózek był moją jedyną opcja, więc po co się męczyć?

Zegar zaczął wybijać północ. Czekała mnie kolejna bezsenna noc. Nie brakowało ich w ostatnich miesiącach. Nie czułem się zmęczony, choć czułem, że moje powieki stają sie coraz cięższe. Nie chciałem jednak zasnąć. Czym to było spowodowane? Mógłbym sobie wmawiać, że to przez burze szalejącą za oknem, ale prawda była zupełnie inna.
Bałem się. Cholernie się bałem. Mimo iż nie miałem żadnego snu od jakiegoś czasu to każdy wieczór, każda noc była dla mnie wyzwaniem. Ciągle kiedy o tym myślę słyszę rozdzierający moją glowe krzyk od którego nie jestem w stanie się uwolnić.
Niekiedy budzę się nagle zlany potem ale nic nie pamiętam. Tak jakby jakaś część mojego mózgu odgradzała mnie od tego. Tak jakby przeszłość a teraźniejszość dzieliła gruba ściana przez którą nie potrafię się przebić.
Nagle moje rozmyślania przerwało ciche skrobanie. Nie był to pierwszy raz kiedy je słyszałem.
Zawsze gdy o tym wspominałem pielęgniarka tłumaczyła, że to gałązki drzew podczas silnego wiatru ocierają się o okno. Ja jednak wiedziałem, że to nie było to...

7 rano. Przez zasłony do pokoju zaczynają przedzierać się nieśmiało nikłe promienie wschodzącego słońca. Po wczorajszej burzy pozostało tylko wspomnienie. Za oknem słychać śpiew ptaków, który niestety pojawia się tu coraz rzadziej. Nadchodzi jesień... chciałbym żeby przyniosła ze sobą jakąś odmianę, coś co urozmaiciłoby nieco codzienność.
W tym też momencie drzwi do sali otworzyły się.
Przez chwile myślałem, że znowu mam zwidy. Jednak szybko przekonałem się, że to wszystko dzieje się naprawdę.

 .............................................................

Witam wszystkich :)
Tak wiem... nie wyszło mi to tak jak chciałam, ale dajcie mi trochę czasu a postaram się trochę rozkręcić ;)
Jeśli ktoś to przeczyta to jest wielki i składam mu pokłony!
Jakie to świetne uczucie tu wrócić ^^
Tak właściwie to co u Was? Strasznie się stęskniłam! ;***
Zachęcam do -szczerego- komentowania, dajcie mi znać jeśli się Wam podobało lub nie :)
P.S. Możenie zostawić w komach linki do waszych blogów, postaram się przeczytać :)
Jeśli macie jakieś pytania piszcie na tt lub na mojego maila adri.22@interia.pl, obiecuję, że odpisze!

Do następnego!
Wasza Sierr ;******


7 komentarzy:

  1. To czekanie było WIECZNOŚCIĄ!
    Ale wreszcie wróciłaś, w wielkim stylu :D
    Tylko nie torturuj nas już więcej tak długim czekaniem, dobrze? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny! A tak się bałaś i widać, że nie było czego! :D Rozdział fantastyczny, a ja nigdy nie dorównam Ci nawet do pięt chlip chlip ;( Taki smutaśny ten dział... Lubię takie, pasują do mnie :) Biedny Nathan, rozumiem, że może już nigdy nie stanąć o własnych nogach, ale to znowu nie powód, żeby wyżywać się na innych. ;c Mimo wszystko jestem nadziei, że będzie dobrze i sam będzie chodził :) No i zastanawiam się ciągle, czemu Tom jeszcze ani razu nie odwiedził go w szpitalu... Czyżby miał coś wspólnego z jego wypadkiem? :/ Mam nadzieję, że tym razem nie zrobisz już takiej długiej przerwy :3 Inaczej Cię zatłuke ^ ^ Do następnego niebawem plissss ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdzial!!! Nie moglam się doczekać tyle czasu!!! Ale wrocilas w wielkim stylu :) prosze nie kaz nam tyle czekac na exta bo bardzo mnoe wciagnela ta historia a jak zobaczylam tu rozdzial to z wrazenia az przeczytalam wszystkie jeszcze raz od poczatku :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też się stęskniłam. Serio ❤️
    Oj Nathan, co on wyrabia?
    Wiadomo, że tyle czasu w szpitalu i perspektywa spędzenia reszty życia na wózku nie napawa optymizmem, ale trzeba walczyć.
    I kto to mówi? Tak, ja pesymistka..;p
    To może niech już lepiej sobie podetnie te żyły i będzie spokój? Też średni pomysł xd
    Czego byś nie napisała, to i tak będzie geniusz ;)
    Czekam na nexta Ada ;*
    Linki do moich opowiadań znasz..

    OdpowiedzUsuń
  5. szczerze, myślałam, że już nigdy nie będzie tu nowego rozdziału xdd
    ale strasznie się cieszę, że jest :D
    świetny :D
    weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nathan człowieku ty jeden idź po rozum do głowy i posłuchaj Maxa! Jeszcze chyba nic przesądzone, może będziesz mógł chodzić!
    Rozdział jak zawsze cudowny, pisz szybko następny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej, szkoda mi Nathana. I mam mieszane uczucia, bo jednocześnie go rozumiem i nie rozumiem. Pełna sprzeczność. Domyślać się tylko mogę jak ciężko jest żyć ze świadomością, że resztę życia spędzi się na wózku. Szczerze? Sama osobiście bym się chyba załamała. Ale z drugiej strony nigdy nie zrozumiem chęci pozbawienia się życia. Jakby nie było trzeba walczyć ! I reszta powinna mu w tym pomóc, żeby się nie poddawał ;) Jestem bardzo ciekawa tego drapania, co to jest?! :D
    CZekam na kolejny niecierpliwie! :) :*
    Linku do mnie nie daje, bo wątpię, że będzie Ci się chciało czytać 58 rozdziałów :) Chyba, że masz mase wolnego czasu :P Pozdrawiam! :) :*

    OdpowiedzUsuń