Każdy nerw mojego ciała piekł mnie
jak tysiące rozżarzonych kawałków węgla. Zerwane przeze mnie
przed chwilą kable, które poprzyczepiane były do mojego ciała,
walały się teraz bezładnie w okolicach łóżka, a ja dalej
słyszałem w głowie ten cholerny głos!
'Ja nie mogę, nie wytrzymam, zostawcie
mnie w spokoju!' - darłem się w myślach.
Moje paznokcie coraz głębiej wbijały
się w skórę mojej głowy. Wydawało mi się, że ten głos
cichnie, że to już zaraz się skończy jeszcze tylko moment a
będzie po wszystkim...
W tym momencie, kobieta, która starała
się mnie powstrzymać, widząc że jej działania nic nie dają,
wyciągnęła z kieszeni jakąś strzykawkę i wbiła igłę w moje
ramię.
W jednej chwili poczułem, jak
substancja rozchodzi się w moich żyłach, powodując uczucie
ukojenia. Po dosłownie kilku sekundach straciłem jakiekolwiek
czucie w rękach, które bezwładnie opadły na pościel, a całe
moje ciało zwiotczało. Opadłem na ramię blondynki starając się
z trudem złapać oddech.
Teraz czułem to wyraźnie. Byłem
bezbronny jak małe dziecko. W dodatku zapewne uznają mnie za
nawiedzonego. Wtedy miałem to w dupie. Najważniejsze było to, że
zapanowała cisza, w której słychać było jedynie mój własny
nierówny oddech i jakieś niezrozumiałe słowa lekarki. Poza tym
nic. Żadnego głosu. Nic więcej nie było mi potrzebne...
Przez następnych kilka godzin
zajmowała się mną grupa ludzi ubranych w białe fartuchy, z
gumowymi rękawiczkami na rękach, którzy co jakiś czas wbijali w
moje ciało igły i pobierali krew.
Sporadycznie zerkali na mnie, a w ich
oczach dostrzegłem niepokój i coś na kształt żalu... a może
nawet współczucia? Choć może mieli to już wyćwiczone. Przecież
codziennie patrzą na czyjeś cierpienie, śmierć, rozpacz. Ja
jestem dla nich tylko kolejnym gościem, który nie ma żadnego
pojęcia o tym co się wokół niego dzieje, a na dodatek jest
świrem.
W każdym razie w końcu zostawili mnie
samego.
Nie dane mi było jednak długo cieszyć
się chwilą ciszy...
-Witaj Nathan – usłyszałem spokojny
głos dr. Hearn. - Jak się dziś czujesz?
Nawet gdybym bardzo chciał, nie
potrafiłem się do niej odezwać. Coś wewnątrz mnie ciągle kazało
mi milczeć. To jakbym bał się usłyszeć dźwięk własnego
głosu... Dziwne uczucie
-Rozumiem, nie chcesz ze mną
rozmawiać, ale wszyscy się o ciebie martwią. Chciałabym wiedzieć
jak się czujesz... czy czegoś potrzebujesz... cokolwiek? - brak
odpowiedz – Ehhh... chyba będę musiała przysłać kogoś kto
lepiej zna się na rozmawianiu z pacjentami, ja jestem w tym
beznadziejna – uśmiechnęła się ponuro. Ale oprócz tego
wyraźnie widać było, ze coś ja trapiło. Wreszcie po długiej
walce z sama sobą jej ciekawość zwyciężyła i zadała mi
nurtujące ja pytanie – No to... a może opowiesz mi co wydarzyło
się dzisiejszej nocy? - zaczęła niepewnie
Gdy tylko wypowiedziała ostatnie
słowa, przed moimi oczami pojawiła się kartka popisana czarnym
atramentem, jak ta ze snu, a w mojej głowie zabrzmiał ten głos...
Mimowolnie moje ręce zacisnęły się
na śnieżnobiałej kołdrze, którą byłem przykryty, a mój oddech
przyspieszył.
Kobieta, widząc co się ze mą dzieje
znowu delikatnie zaczęła gładzić moją skórę i szeptać coś
nad moim uchem starając się mnie uspokoić. Kiedy bicie mojego
wróciło do normalnego tempa, wstała i ruszyła w kierunku drzwi. W
momencie gdy wychodziła zatrzymała się w drzwiach i odwróciła
w moim kierunku, szepcząc cicho:
-Przepraszam – a potem rzuciła
trochę głośniej – Musisz dużo odpoczywać, postaraj się zasnąć
I zniknęła. Wiedziałem, że dziś
już tu nie wróci. Przyznam szczerze, że napełniło mnie to swego
rodzaju rozczarowaniem, choć sam nie wiedziałem dlaczego.
Przestraszyła się tego, co przed
chwilą się wydarzyło. To pewne. Widać było, jak jej nogi trzęsą
się lekko, gdy wychodziła. Z dotychczas jej pełnej gracji postawy
zniknęła pewność siebie. Ale nie oznaczało to, że się poddała.
Najwyraźniej wyznaczyła sobie za cel, aby mi pomóc dojść do
siebie.
Chciała, bym się przed nią otworzył.
Powiedział, wytłumaczył co się dzieje, lecz nie zamierzałem tego
robić.
Jedyne czego jestem pewny po ostatnich
wydarzeniach, to to że jestem nawiedzonym świrem i że choć nie
wiem ile by mnie to kosztowało nigdy więcej nie dopuszczę do
siebie takich snów jak ostatnio. A by to zrobić nie miałem wielu
sposobów …
Aby tego dokonać mogłem zrobić tylko
jedno.
Poprzysiągłem sobie,że już nigdy
więcej nie zasnę.
...................................................................................
Przyznam, że niezbyt podoba mi sie ten rdz...
Ale zostawiam go do oceny Wam :)
Pewnie bardziej podobają Wam się sny, jednak jakoś nie mam na nie pomysłu ;d Ale obiecuję, że postaram się coś wymyślić ;)
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim postem, nawet nie wiecie ile dla mnie znaczą :)
Rdz dedykuję Paoli - powinnaś bardziej uwierzyć w swoje możliwości ;) - Dreamer - dodałaś rdz! :D- i
nowym czytelnikom: belli, Jessice Sykes i Julka Julia ;***
Następny rdz za 2 bądź 3 tyg ;)
Zachęcam do komentowania i do następnego ;***
Wasza Sierr ;*
Happy SykesSunday :D