wtorek, 6 maja 2014

19. ...Joe tu był?...

Przetarłem leniwie oczy i podniosłem się do pozycji siedzącej. Moje usta były tak suche, jakbym nie pił od kilku dni, dlatego ostrożnie chwyciłem stojącą na stoliku obok szklankę z wodą  i wypiłem całą jednym haustem. W mojej pamięci znowu wyryła się się czarna dziura, która pochłonęła wszystkie wydarzenia rozgrywające się od mojej poprzedniej pobudki. Czy to sprawka Joe'go? To najbardziej prawdopodobny ze wszystkich scenariuszy... Byłem wściekły. Żałowałem, że go poznałem.
Całe moje ciało było dziwnie otępiałe i ociężałe. Z westchnieniem ulgi przeciągnąłem się napinając zastygłe mięśnie. Jak robiłem to od kilku miesięcy zająłem się też moimi nogami. Nie mogłem znieść ich widoku, dlatego skrupulatnie rozmasowywałem każdy ich odcinek przez kołdrę. Każdego dnia, kiedy to robiłem miałem w duchu cichą, głęboko skrywaną nadzieję, że w pewnym  coś poczuje.... Jednak dalej nic to nie dawało. Jakby ktoś przeczepił do mojego ciała dwie zupełnie nie pasujące, zepsute kłody jako karę. Tylko co ja takiego zrobiłem, że zasłużyłem sobie na taki los?
Wiedziony tą myślą włączyłem laptopa i zacząłem przeglądać stare wiadomości ze mną w roli głównej. Chciałem przekonać się jaki byłem, a to co zobaczyłem upewniło mnie w przekonaniu, że to co mnie spotkało było Bożą karą.
Byłem skończonym idiotą. Zachowywałem się jak jakiś rozkapryszony dzieciak.Wielki bachor, który musi dostać wszystko czego pragnie... portale plotkarskie mnie uwielbiały. Byłem niedościgniony w liczbie wpadek i romansów, dzięki czemu zawsze było o czym pisać. Jak mogłem... jak mogłem robić coś tak okropnego? Dlaczego tyle ludzi musiało przeze mnie cierpieć?
Wściekły zamknąłem laptopa i rzuciłem go na drugą stronę łóżka. Nie mogę dopuścić, abym znowu stał się takim człowiekiem jakim byłem kiedyś... po prostu nie mogę.

*

-Nathan? Jak się dziś czujesz? - usłyszałem kobiecy, tak dobrze znany mi głos - Może jesteś głodny? Powinieneś w końcu zacząć jeść... na kroplówkach długo nie pociągniesz
Zachowywała się, jakby nic się nie stało... Po prostu weszła jak gdyby nigdy nic i stoi teraz przy mnie czekając na moją odpowiedź. Jak można być tak bezczelnym?!
-Wiesz co Kate... ciągle zastanawiam się dlaczego nie zostałaś aktorką, marnujesz się tu, a w Hollywood mogłabyś zrobić niezłą karierę. Ta gra na emocjach, udawanie, że nie masz o niczym pojęcia i jesteś tylko niewinną, słodką panią doktor... no wiesz ja nie wiem jak biorą to pod uwagę reżyserzy, ale u mnie masz Oskara - mówiłem przesiąkniętym ironią głosem, akcentując każde słowo, aby dotarło do niej, że ją przejrzałem i całą gra skończona
Ona jednak wpatrywała się we mnie tępym wzrokiem i jeśli to było udawane zaskoczenie, to była mistrzynią.
-Ja... ja...oo czym ty mówisz? - zapytała patrząc na mnie tymi swoimi pięknymi niebieskimi oczami przepełnionymi szokiem
I wtedy zacząłem mieć wątpliwości co do jej udziału w tym planie. Mimo wszystko chciałem się upewnić.
-Dlaczego znowu go tu przysłałaś, co? Aż tak zależy ci żebym trafił przez to wszystko do psychiatryka? Przyznaje, że do tego już mi niedaleko nawet bez niczyjej pomocy
-Ale o kim ty mówisz?! - odparła coraz bardziej zdezorientowana i zdenerwowana całą sytuacją Kate
-Dobrze wiesz o kim, chodzi mi o tego idiotę Joe'go, naprawdę przestań udawać, że nic o tym nie wiesz, bo to jest tylko coraz bardziej żałosne... - dokończyłem znużonym głosem
Odpowiedziała mi długa cisza, po której z szokiem i niedowierzaniem w oczach usłyszałem
-... Joe tu był? ....

*Kate*
Jak on mógł?! Prosiłam go o jedną, jedyną przysługę, a nie akcję charytatywną! On zawsze potrafi wszystko spieprzyć...
Niemal biegłam przez wypełniony ludźmi korytarz szpitala, aby jak najszybciej znaleźć się w moim gabinecie. Gdy w końcu do niego dotarłam, zatrzasnęłam za sobą drzwi i ciężko opadłam na fotel. Nie musiałam długo czekać, a chwilę później przyszła do mnie Mezzy
-Wszystko w porządku Kate? - zapytała z troską w głosie - Nie wyglądasz najlepiej
-Wszystko dobrze... ja tylko... - zaczęłam, po czym zrywając się nagle bez zastanowienia szybko wzięłam klucze do samochodu  i zarzuciłam na ramiona płaszcz - przekaż ordynatorowi, że musiałam wyjść w bardzo pilnej sprawie i wrócę wieczorem
-Ale...
-Muszę załatwić coś bardzo istotnego i sprawa nie może czekać, ale nie mogę ci nic więcej powiedzieć, porozmawiamy później
Ledwo skończyłam mówić, a już szybkim krokiem zmierzałam na parking. Moja nowa, honda stała zaraz pod szpitalem, dlatego nie miałam problemu z jej znalezieniem. Nie minęło 5 minut, a już przemierzałam londyńskie ulice skąpane w blasku wschodzącego słońca. Miło było obserwować miasto budzące się do życia, tym bardziej, że rzadko miałam taką okazję. Wszędzie roiło się od zabieganych ludzi spieszących się do pracy. Ich zazwyczaj wyblakłe ubrania zlewały się z kolorami budynków, przez co nieraz ciężko było ich dostrzec. Mimo całej swojej zwykłości wszystko było tak niesamowite. Szkoda, że nie mam okazji zakosztować smaku porannej kawy od jednego z przydrożnych sprzedawców... Niemal mogłam poczuć ten niebiański aromat i kojący smak w moich ustach. Ale wróćmy do rzeczywiści. Przez te moje rozmyślania niemal zapomniałam jak wściekła jestem, przez co to uczucie wróciło teraz do mnie ze zdwojoną siłą. Przycisnęłam mocniej pedał gazu i ruszyłam, kierując się w tak dobrze znanym mi kierunku.
Podróż na drugi koniec miasta zajęła mi 3 godziny, co było zasługą ciągnących się kilometrami porannych londyńskich korków. Wjechałam między stare budynki, by zatopić się w wijących się między nimi małych uliczkach. Po kilku minutach znalazłam się pod starym, obskurnym blokiem. Połowa jego okien zabita była deskami, wokół walały się sterty śmieci, a w głębi ciemnej uliczki słychać było czyjeś rozmowy.
Po plecach przeszły mi ciarki. Nie czułam się tu bezpiecznie, ale buzująca we mnie wściekłość nie pozwoliła mi się do tego przyznać. Pewnym krokiem weszłam do budynku i ruszyłam po schodach na 4 piętro. Odgłos stawianych przeze mnie kroków odbijał się echem w pustym korytarzu, przez co zaczynałam się coraz bardziej bać. Tu było za cicho... W połowie drogi zatrzymałam się gwałtownie, ale moje walące serce i pulsująca w uszach krew nie pozwoliła mi usłyszeć żadnych innych dźwięków. Ale moje ciało jasno dawało mi jeden wyraźny sygnał. Ktoś mnie śledzi. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej pędem ruszyłam na górę. Gdy zobaczyłam przed sobą drzwi z numerem 22 głęboko odetchnęłam z ulgą i nie czekając ani chwili wpadłam do środka.
Przywitał mnie pusty hol. Było w nim zimno, a porozwalane po podłodze szmaty nadawały niechlujny wygląd całemu pomieszczeniu. Nie musiałam długo czekać na na właściciela mieszkania. Powolnym krokiem wyszedł zza pobliskiego rogu z pustą szklanką w ręku. Miał na sobie czarny bezrękawnik, przez co widać było jego umięśnione ręce. Spodnie tego samego koloru były niemal idealnie dopasowane, a glany, które miał na nogach nadawały osobliwego charakteru całości. Jego rozczochrane włosy w bezładzie opadały na czoło, a zimne oczy patrzyły na mnie pustym wzrokiem
-Witaj Kate - usłyszałam znużony, zachrypnięty głos, przez który cała moja złość gdzieś się ulotniła... ale nie mogłam zostawić tak całej sprawy
-Zapewne domyślasz się czemu tu przyszłam, prawda? - założyłam ręce na piersiach, aby nadać sobie bardziej złowrogiego wyglądu, jednak nic to nie poskutkowało
-Nie mam pojęcia... stęskniłaś się? Jak miło - odwrócił się do mnie tyłem i ruszył w stronę czegoś co w normalnym domu wygląda jak salon
Poszłam za nim, a to co zobaczyłam napełniło moje serce jeszcze większym żalem. W pokoju znajdowały się może jakieś 4 meble, wszędzie pełno było poukładanych w kupki gazet i zdjęć, a wokół unosił się zapach alkoholu. Joe zwalił się na jedyny w tym pomieszczeniu fotel i wypełnił szklankę do pełna koniakiem.
-Jesteś pijany - powiedziałam bezwiednie, opuszczając bezradnie ręce
-Brawo młoda, jak na to wpadłaś? - usłyszałam stłumioną odpowiedź
-Mówiłam ci, żebyś mnie tak nie nazywał! Jestem od ciebie starsza! - zdenerwowałam się, poniewczasie zdając sobie sprawę, że to i tak bezsensu
-Dobra, dobra... przyszłaś tu w sprawie tego chłopaka, prawda? - zapytał unosząc na mnie swój znużony wzrok
-Jakim prawem do niego przyszedłeś? Twoja ingerencja w tą sprawę powinna skończyć się wtedy, kiedy się zaczęła! - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, chcąc zmusić go, by odpuścił
-W takim razie uznaj to za moją misję, bo tym razem tak łatwo nie odpuszczę
-To nie jest twoja sprawa Joe! Nie masz prawa się w to mieszać!
-Ach tak? To może wyjaśnisz mi dlaczego ten chłopak leżący na twoim oddziale, pod twoją opieką jest naćpany?! - gniew, który pojawił się w jego oczach spowodował, że na moim ciele pojawiły się ciarki
-Nać... ale... skąd ty... - nie potrafiłam się wysłowić i to był mój błąd...
-Czekaj... Ty o tym wiedziałaś?! - wstał wbijając we mnie lodowate spojrzenie
Wpadłam.
-Nie! Jak możesz nawet... - zaczęłam, ale już było za późno
-To ta cała pielęgniarka, tak? Od razu wiedziałem, że z nią coś jest nie tak
-Nie... Joe... to ja podałam mu te narkotyki

.......................................................
Hey! 
Wiem, że długo mnie nie było, za co przepraszam, ale moja wena i czas mnie nie rozpieszczają ;d
Obiecuję, że postaram sie tym razem dodać coś szybciej :)
Jak Wam się podobało? Mi zakończenie i całą reszta nie szczególnie, ale to tylko moja opinia xd
Ocenę co do długości rozdziału i całej reszty zostawiam Wam ;)
Przyznam szczerze, że teraz gdy nie będzie już TW ciężko będzie mi się pisało, ale postaram się zrobić co w mojej mocy :(
Czekam na Wasze opinie! ;*
Wasza Sierr ;*****
  
P.S. Z góry przepraszam za wszystkie błędy xd



11 komentarzy:

  1. Jestes genialna !!!!
    Wiem , ze bez TW to nie to samo , ale moze jeszcze jakos sie ulozy ;) nie wazne ile musze czekac na rozdzial , bo kazdy jest tak genialny , ze wynagradza mi to czekanie ;)
    Fabula jest coraz bardziej intrygujaca ;) nie przestawaj pisac prosze , bo nie mozna marnowac takiego talentu ;)
    tym rozdzialem poprawilas mi humor po niezbyt udanych maturach wiec dziekuje i zycze weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. O cholera ;o
    Jestem zaskoczona.
    Z Nathanem jest trochę lepiej, ale.. skubany przejrzał Kate.
    I co ona najlepszego robi??
    Czemu podaje mu narkotyki?
    Czy ona jest nienormalna?
    O matko! Tyle pytań a żadnej odpowiedzi ;o
    Teraz Kochana siadasz przed komputerem i od razu piszesz kolejny rozdział ;D
    Dodasz go hm.. jutro i wszyscy będą zadowoleni :)
    Czekam Ada i będę przypominać ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Już myślałam, że nie wrócisz!
    Za długie przerwy :'(
    Ale poza tym bosko (jak zawsze) :D

    OdpowiedzUsuń
  4. po pierwsze cieszę się, że znowu tu jesteś i napisałaś tak wspaniały rozdział
    mam nadzieję, że kolejny rozdział szybciej dodasz bo chcę wiedzieć co ta Kate kombinuje !
    Podała mu narkotyk DLACZEGO?
    mam teraz tyle pytań !!!
    pisz pisz kochana :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Każdy Twój rozdział jest genialny ;)
    Weny i do nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooooo..... To zła Kate!!!
    (Dlaczego akurat tak się nazywa???)
    Taaaak, Świetne!! I takie.... Ojeeeeeeeeeeej.
    Kocham <3 <3
    I rozumiem Cię, mi też się teraz gorzej pisze.... :'(
    Pozdro ;***

    OdpowiedzUsuń
  7. Więc na początku powiem, że jesteś złą kłamczuchą, która mówiła mi że ten blog jest nudny.
    Jestem pod ogromnym wrażeniem, przeczytałam 19 rozdziałów w około godzinę i nadal żyje tym blogiem niczym największa fanka. Masz ode mnie nobla, niczym Kate Oskara od Nathana. I własnie tutaj zaczynam się rozpisywać. Po pierwsze pomysł co do całej fabuły jednym słowem GENIALNY! Nigdy nie wpadłabym na coś takiego. Niby nic takiego wybuchowego się nie dzieje, lecz blog ma swój urok. Ciekawy aż za bardzo, na prawdę. Sposób w jakim piszesz też mi się podoba, lubię czytać opowiadania w 1 osobie i twój już leci do zakładek i obserwujących. Bardzo doceniam też te wszystkie sny Nathana jakie opisywałaś, są tak realnie i przejrzyście opisane. Jeszcze jedno, czemu ona podawała mu te narkotyki? I co planuje Joe? Jestem cholernie ciekawa. Czekam na następny rozdział z niecierpliwością i pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Uprzejmie informuję, iż twój blog został z powodzeniem dodany do Spisu. Proszę o umieszczenie linku do Spisu na twoim blogu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Super blog! Tylko pisz te rozdziały częściej! Czekam
    Pa
    Natiś*

    OdpowiedzUsuń
  10. Omg... Kate! A ja Cię prawie lubiłam! Jak ona mogła dawać mu narkotyki? Po co? Żeby uśmierzyć jego ból?! To jakaś nowa forma leczenia?! Jestem w szoku... A ten arogancki Joe mnie rozwala, mam nadzieję, że jest taki tylko po alkoholu. Jednak gwiazdą jest zdecydowanie, który mówi, że się zmieni i nie chce ranić ludzi, po czym kipi sarkazmem! Brawo! Nieźle się wszyscy dobrali. Jeju, jestem taka wkurzona. Już nie mogę się doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hey dodaj szybko następny rozdział nie mogę się doczekać

    OdpowiedzUsuń